2336
Przeżyliśmy trudny dzień, kiedy Zuzia na wyjeździe, a Prezes musiał pójść do biura i nad domem zawisła czarna chmura pozostawienia wszystkich zwierzaków bez opieki. Na szczęście ma się dobrych ludzi wokół i ludzie ci zgłaszają się na ochotnika, żeby zwierzyńca popilnować, mimo że deszcz i korzystanie z atrakcji agroturystycznych stało pod znakiem zapytania. Finalnie skończyło się przemiło - wspólnym obiadem i ploteczkami na tarasie, z którego zostaliśmy wypędzeni przez aurę dopiero na koniec.
Drodzy Państwo Be! Bardzo Wam dziękujemy (z naciskiem na Panią Be).
Tymczasem późnym wieczorem pochorował się Lesio. Biedak strasznie wymiotuje i ma kupę w spray'u. Ani chybi zeżarł coś zakazanego, a człowiekowi serce się kraje, gdy widzi psa snującego się po domu łapa za łapą z opuszczonym ogonem i uszami, popatrującego w oczy z nadzieją, że wszechwładny człowiek coś na to zaradzi. W przypadku Leśka rzecz szczególnie nas dotyka, bo przecież to szatan i struś pędziwiatr, więc zmiana zachowania jest porażająca.
Żałuję go, jak mogę. Przytulam, układam, okrywam, szepczę do ucha, że mu pomożemy i jest ukochanym syneczkiem mamusi. Żałowanie zawsze dobrze robi na wszelkie schorzenia. Lesiek kładzie uszka po sobie, spogląda na mnie załzawionym wzrokiem i wygląda wypisz-wymaluj jak Zgredek z Harrego Pottera. Zaraz po powrocie z roboty jadę z nim do weterynarza. Psy maja stosunkowo krótki układ pokarmowy i zatrucia lubią im mijać równie szybko, jak się pojawiają, ale bez względu na okoliczności chcę, żeby obejrzał go fachowiec. Niepokoi mnie, że nie pije. Nie jeść mógłby nawet kilka dni, ale bez wody to nawet wielbłąd nie pociągnie.
Nie jest to raczej żadna wirusówka, bo Hanka w zwyczajowym napędzie, a ona pewnie poległaby pierwsza.
Od czasu, gdy mieszka u nas Hania, przyzwyczailiśmy się myśleć i mówić o Leśku "duży pies", ale przecież on ma dopiero 10 miesięcy i to jest szczeniaczek! Bardzo osobiście traktuję stan zdrowia naszych zwierzaków i cierpię razem z nimi. Mam więc nadzieję, że uda się sytuacji szybko zaradzić. Lesiek doprowadza mnie do szaleństwa swoją aktywnością, ale kiedy jej brakuje, to czuję się nieswojo. Ot - przyzwyczajenie drugą naturą człowieka.
Proszę natychmiast żałować mojego biednego psa i trzymać kciuki za rychły powrót do zdrowia. Szczególnie zwracam się do cioci Magdy, która jest prezeską leśkowego fanklubu. I do cioci Ani - twórczyni tego sukcesu. A emocjonalne wsparcie Krysi, anioła psich adopcji, też nie będzie od rzeczy.
Czuj duch!
Drodzy Państwo Be! Bardzo Wam dziękujemy (z naciskiem na Panią Be).
Tymczasem późnym wieczorem pochorował się Lesio. Biedak strasznie wymiotuje i ma kupę w spray'u. Ani chybi zeżarł coś zakazanego, a człowiekowi serce się kraje, gdy widzi psa snującego się po domu łapa za łapą z opuszczonym ogonem i uszami, popatrującego w oczy z nadzieją, że wszechwładny człowiek coś na to zaradzi. W przypadku Leśka rzecz szczególnie nas dotyka, bo przecież to szatan i struś pędziwiatr, więc zmiana zachowania jest porażająca.
Żałuję go, jak mogę. Przytulam, układam, okrywam, szepczę do ucha, że mu pomożemy i jest ukochanym syneczkiem mamusi. Żałowanie zawsze dobrze robi na wszelkie schorzenia. Lesiek kładzie uszka po sobie, spogląda na mnie załzawionym wzrokiem i wygląda wypisz-wymaluj jak Zgredek z Harrego Pottera. Zaraz po powrocie z roboty jadę z nim do weterynarza. Psy maja stosunkowo krótki układ pokarmowy i zatrucia lubią im mijać równie szybko, jak się pojawiają, ale bez względu na okoliczności chcę, żeby obejrzał go fachowiec. Niepokoi mnie, że nie pije. Nie jeść mógłby nawet kilka dni, ale bez wody to nawet wielbłąd nie pociągnie.
Nie jest to raczej żadna wirusówka, bo Hanka w zwyczajowym napędzie, a ona pewnie poległaby pierwsza.
Od czasu, gdy mieszka u nas Hania, przyzwyczailiśmy się myśleć i mówić o Leśku "duży pies", ale przecież on ma dopiero 10 miesięcy i to jest szczeniaczek! Bardzo osobiście traktuję stan zdrowia naszych zwierzaków i cierpię razem z nimi. Mam więc nadzieję, że uda się sytuacji szybko zaradzić. Lesiek doprowadza mnie do szaleństwa swoją aktywnością, ale kiedy jej brakuje, to czuję się nieswojo. Ot - przyzwyczajenie drugą naturą człowieka.
Proszę natychmiast żałować mojego biednego psa i trzymać kciuki za rychły powrót do zdrowia. Szczególnie zwracam się do cioci Magdy, która jest prezeską leśkowego fanklubu. I do cioci Ani - twórczyni tego sukcesu. A emocjonalne wsparcie Krysi, anioła psich adopcji, też nie będzie od rzeczy.
Czuj duch!
Dużo dużo zdrówka dla dużego psa! Trzymam kciuki i przesyłam same dobre myśli oraz wirtualnie drapię za uchem. Leśku coś ty jadł? A może to takie powikłanie po tęsknocie?
OdpowiedzUsuńCholera go wie, zawsze coś znajdzie. Zwiał wczoraj i z pięć minut trwało zanim udało się go odwołać. Na pewno je znakomicie wykorzystał.
Usuńżałuję i trzymam.
OdpowiedzUsuńCzymaj.
UsuńTrzymam kciuki za Leśka!
OdpowiedzUsuńPS. Węgiel można spokojnie podać...
Węgiel na srakę, a tu jeszcze wajomit.
UsuńBiedny Leśku, oby mu szybko przeszło. Głaskam wirtualnie i przytulam "dużego psa".
OdpowiedzUsuńTeraz to on jest najmalusiejszym mamusi piesiulkiem.
UsuńOjojoj. Niech Lesiek zdrowieje.
OdpowiedzUsuńChuchamy, dmuchamy.
UsuńŻałuję i współczuję. Węgiel i no-spa. Nie wiem ile Lesio waży. Dla mojej 25 kg psicy 1 tabletka zwykłej no-spy (w sensie nie forte). Wet pewnie poda przeciwzapalne, rozkurczowe i być może antybiotyk żołądkowy, ewentualnie kroplowke - psy się szybko odwadniają. :-( To jakby co zeznac mu no-spe. Jestem zaprawiona w bojach ;-). Trzymam kciuki i pozdrawiam. Joanna
OdpowiedzUsuńNajpierw wetka. Dzięki za rady :)
UsuńBiedny Lesio. Niech szybko wraca do zdrowia i dalej hasa z Haneczką.
OdpowiedzUsuńIwona
Ano biedny. Dzięki.
UsuńBiedny duzy piesieczek. Glask Glask. Pies z kreskowki tez Lesia zaluje, a raczje pozaluje jak przestanie zapierdzielac po mieszkaniu. Duzo usciskow! :*
OdpowiedzUsuńO, matko, jaki on jest piękny :)
Usuńa jaki szalony! ;)
UsuńMam takie dwa :)
UsuńWlasnie musze wymyslic jak opublikowac filmik, usmiejesz sie. Archer poki co to maly szalony Lesiek. Poki co nadal mam nadzieje, ze sie ustatkuje ;)
UsuńOpublikuj i natychmiast mnie do tego zawołaj!
UsuńWszystko będzie fungowało jak ta lala z Waćpanem. Pewnam, ale będę zgodnie z życzeniem trzymać :)
OdpowiedzUsuńTrzymanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło :)))
Usuńoj, oj, oj
OdpowiedzUsuńOjojane! Będzie lepiej.
UsuńBędzie lepiej, trzymam kciuki za pieseczka, glask, glask
OdpowiedzUsuńJuż jest lepiej, na szczęście.
Usuńzdrowia dla Leśka! dawaj znać, co tam wetka powiedziała, musiał coś faktycznie zjeść ladaco.
OdpowiedzUsuń/h.
Ladaco to jest ten, który sadził.
UsuńOj biedny Lesiunio, oby szybko wrócił do zdrowia. Myślę, że to nic poważnego i po południu będzie znowu sobą, czyli przerozkosznym szalonym psiakiem.
OdpowiedzUsuńLesiek nie daj się chorobie i wracaj do zdrowia, proszę podrapać za uszkami kolegę Leśniewskiego w moim imieniu.
A wiesz, jak kulał po tych wszystkich zastrzykach, biedny pies?
Usuńojojam jak nabardziej i ja, zdrowiej Lesiu szybciutko, smutny pies to smutny widok...
OdpowiedzUsuńBardzo. Dla nas, przyzwyczajonych do nieustannego pędu, to jest przerażające.
UsuńU nas to było w zeszłym tygodniu. Był Nifuroxazyd 200 Hasco i No Spa.D o żarcia nic nie było oprócz wody, a potem gotowany ryż z marchewką, a potem gotowany ryż z marchewką i mielonym mięsem.
OdpowiedzUsuńPonieważ mamy TTB to marchewka musiała być przed ugotowanie starta na tarce :-)
Pozdrawiam i życzę zdrowia psu, a Psiemu Personelowi dużo cierpliwości!
Staramy się :)
Usuń