2192

Odcinek piąty.

Odkryłam nową jakość życia, zawierającą łażenie w ciemnościach po śniegu w piżamie. Zawsze marzyłam, jak zapewne rozumiecie. W dodatku będzie to moje stałe zajęcie, bo wstaję pierwsza, a pies musi się przecież wysikać. Wobec powyższego mój poranek wygląda następująco.

Wstaję. Jest ciemno i do dupy. Łóżko działa jak gigantyczny elektromagnes.
Wydaję kotom śniadanie, mam niedaleko, bo obecnie miski są w sypialni.
Idę się wysikać, żeby mieć cierpliwość i żeby mi oczy nie pękły.
Schodzę na dół.
W ułamku sekundy zostaję ofiarą tajfuna energii, który przez noc mało nie umarł z tęsknoty.
Na piżamę zakładam bluzę i kurtkę, na bose stopy buty Prezesa, bo swoich nie chce mi się wyciągać z szafy. Trochę kłapią, ale ojtam.
Pacyfikuję tajfun, żeby założyć mu obrożę. To nie jest łatwe. Tajfun marzy, żeby wejść mi na głowę i zalizać na śmierć.
Biorę smycz (nie jest potrzebna, ale chodzi o gest) i idziemy.
Głowa odpada mi z zimna w ciągu ułamka sekundy.
Samodzielnie funkcjonujące struny głosowe chwalą psa, że wytrzymał z fizjologią do spaceru. Pies jest szczęśliwy i dumny.
Obchodzimy dom dookoła i pies jest już zalogowany pod drzwiami. Wcale nie ma w planie żadnego rozpasania w zakresie chodu.
Wchodzimy do domu, pacyfikuję tajfun, który pęka ze szczęścia, że oto wróciliśmy do domu.
Wycieramy ręcznikiem łapki. Pies jest bardzo dumny z zaistniałych okoliczności i chętnie poddaje się czynnościom, pogryzając mnie pieszczotliwie w nadgarstek i przebiegle kombinując, jak mnie liznąć po twarzy.
Rozbieram się z powrotem do piżamy i idę nakarmić psa.
Potem takie tam, zwykłe czynności: mycie, malowanie urody, pakowanie człowieka w ciuchy.
W międzyczasie przytulam i ukochuję nieszczęśliwe koty.
Budzę Prezesa, bo przecież tajfun dostanie histerii, gdy tylko zamknę za sobą drzwi.
Zakłądam buty i płaszcz, wypuszczam tajfuna raz jeszcze, żeby sobie siknął.
Oddaję psa Prezesowi i odjeżadżam, z oddali słysząc histeryczne jęki na okoliczność porzucenia na zawsze.
Wyrabiam się w godzinę piętnaście - jestem boginią.

Byle do lata.

Komentarze

  1. znowu zaplułam sobie laptopa.Brawo ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A weź pod uwagę, że opuściłam 30 razy wers: pies usiłuje wleźć mi na łeb i zalizać na śmierć!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie. Sam tak wybrał i bardzo dobrze, bo sypialnia nadal jest w całości kocia. Inna sprawa, że już nie wie z dobrobytu czy się uwalić na kanapie, czy na fotelu i na którym. A jeszcze mu Prezes podłogą grzeje, żeby pieseczkowi przypadkiem nie było zimno.

      Usuń
  3. U mnie tak było na początku. Teraz jest spokój, do momentu, w którym na psich oczach sięgnę po pierwszy element odzieży do wdziania na siebie. Pies wówczas oznajmia, że on to właśnie UMARŁ, a jeśli nie to zaraz umrze, jak się nie wysika, PIIII PIIIIIIIIiiiiiiIIII AAAPIIIIIIIIIIIIIiiiiiiiIIIIIII. W lecie o tyle dobrze, że wrzucam kieckę, klapki i wychodzę. Zima. Osiemdziesiąt warstw.

    Najgorsze jest to, że pies po przekroczeniu progu klatki schodowej wcale nie rzuca się na pierwszy z brzegu obiekt do obsikania. Nie. Stoi i sobie patrzy, jaki to piękny świat o barbarzyńskiej szóstej rano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój na razie leje, jak tylko wyjdzie, ale jest mały, więc wiadomo. Jak będzie starszy, to kopem wywalę do ogrodu i niech sobie znajduje najlepszą kępkę trawy.

      Usuń
  4. Lato za pół roku. Będzie jasno i wschody słońca i w ogóle och/ach ;) A może da się wystawić psa przez okno na bardzo długiej smyczy, bez konieczności wychodzenia na zimno? Jesteś dzielna, dobrze że moje dzieci dorosną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się nic zrobić, bo on jest spietrany, jak tylko mu z oczu zniknę. Na spacerze po ogrodzie cały czas ślepi czy idę.

      Usuń
  5. jako czytelniczka blogaska chciałam zauważyć dodatkową korzyść z Lesia: gwałtowny wzrost częstotliwości i ilości nowych postów!

    całuski dla Lesia :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są atrakcje, są aktualizacje :)
      A poczekaj, jak kupimy słonia.

      Usuń
    2. Słonia też?! Ja tam czekam na razie na Waszego osiołka :-)

      Usuń
    3. osiołka? coś ominęłam. Ale pamiętam, że w planach była świnka wietnamska?:> /lullaby/

      Usuń
    4. Mamy dużą działkę, to co się bedziemy czaić ;)

      Usuń
  6. A jakbyś boso po śniegu w piżamie? :) Byłoby szybciej a i wrażenia bardziej ekstremalne :)
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? A jakbym tak z goło dupo? I wtedy te reakcje sąsiadów...

      Usuń
    2. W ciemnościach by Cię dojrzeli?

      Usuń
    3. Można by zainstalować lampki na fotokomórkę na trasie spacerów.

      Usuń
    4. Przesz nad drzwiami to mam takie nowoczesne na fotokomórkie. Drzwi otwieram, się zaświeca, goła dupa raz.

      Usuń
  7. Miśka sika w razie potrzeby. W razie potrzeby w domu lub na krótkim spacerze. Stolce pozostawia w ganku do oceny parazytologicznej, tak przynajmniej twierdzi... Technologia lekkiego kopniaczka i zachęcające "idź siusiu" kwituje spojrzeniem z grupy pytań retorycznych "a ty sikasz w ogródku???". Ucz Lesia i daj się na wytworzone przez tysiąclecia psie sztuczki. Skomlenie i żałosny wzrok są przesycone wyrafinowaniem, zapewniam! Głaszczę Was czule w podgardla!

    OdpowiedzUsuń
  8. Byle do lata. Jesteś bohaterką.

    OdpowiedzUsuń
  9. W sezonie zimowym obok szlafroczka należy wieczorem położyć skarpetki, tak żeby nawet z zamkniętymi oczami móc je włożyć i oczywiście do kieszeni władować papierosy, zapalniczka już tam jest :)Tak zaopatrzony człowiek nie dba rano oto ile czasu leją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczenie i prastara wiedza przez Ciebie przemawia, o świetlista.
      (Muszę rano do roboty).

      Usuń
  10. Latanie po śniegu bez butów nie jest wcale pewnie złe bo .... osobiście znam jednego takiego który okrągły rok lata bez butów, ma wytworną laseczkę, kapelusz taki szpiczasty do pracy zajeżdża taksówką i daliśmy mu ksywę Hobit, ponieważ "znamy" się dopiero od jakiś 3 miesięcy to jeszcze nie pytałam czy mu nie zimno albo cóś bez butów ale moja ciekawość żeby nie powiedzieć wścibstwo wzrasta z dnia na dzień więc zapytam i wtedy napiszę czy da się tak bez obuwia, bo jak on może to w zasadzie po co czas i przede wszystkim kasę na te babskie obuwnicze fanaberie marnować :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz