Piątek – zły poczatek

Latam, jak z pieprzem w tyłku.
Dodatkowo wiem na 100%, że muszę sobie zabrać robotę do domu na weekend, co mi nie pasuje ani trochę, bo miałam w planie cały poświęcić na pracę związaną ze wspólnotą. Na przyszły weekend przesunąć tego nie mogę, bo właśnie się dowiedziałam, że zajęła mi go spółdzielnia. Pytam się retorycznie, kiedy ja mam odpoczywać. I proszę się nie śmiać.

Zmiany kadrowe w firmie hulają jak jasny gwint i dziś złożono mi dziwną propozycję: czy ja chcę, żeby mi popchnąć awans. Bo ja się marnuję. Szlag mnie trafił. Nagle z całą mocą dotarło do mnie, że bez względu na moje kwalifikacje, wiedzę, umiejętności, zaangażowanie i profesjonalizm, nic w tej firmie nie osiągnę bez pleców. A przecież, do licha ciężkiego, zwyczajnie mi się to należy. I nagle, choć po raz kolejny, zachciało mi się odejść. W jakieś miejsce, gdzie polityka nie zagląda do kibli, gdzie ktoś zauważy, że jestem po prostu dobra. Że sprawy niemożliwe załatwiam od ręki. I że mam łeb jak sklep. Że się angażuję w pracę, identyfikuję z moją firmą. Taka fala buntu mnie ogarnęła.
- Dlaczego właściwie jeszcze nie awansowałaś? – zapytał mnie dziś propozycyjny interlokutor.
No właśnie.
Troszkę mi się ulało.
I powiedziałam prawdę.
Bo ja jestem wrogiem społecznym numer jeden.
Bo pewnych rzeczy zrobić nie mogę.
Bo nie będę się godziła na różne świństwa.
Bo nie będę kiwała głową z uśmiechem słysząc, jak ktoś opowiada głupoty, których realizacja wyrządzi szkodę firmie.
No kurde…
Nie mogę.
Wiem, wiem, to głupie, naiwne i wybaczalne nastolatkowi, a nie starej krowie. Ale nie potrafię inaczej. I nawet denerwują mnie te propozycje, że ktoś mi coś popchnie, choć wiem, że zasługuję. A poza tym mam ambicje, jak każdy chyba normalny człowiek.

Wylewam żale, co? No sorka. Jakoś mi się tak zebrało. Bo po tej rozmowie poszłam do kibla, zerknęłam w lustro i wydałam się sobie stara, gruba i brzydka. I zachciało mi się płakać.
Chyba mi słońca brakuje. Muszę pójść do solarium.

Aha – okno wreszcie wykończone! Zrobię zdjęcie i zamieszczę, żebyście sobie mogli popodziwiać.
Ogłaszam absolutne zakończenie wczasów pod namiotem.

Komentarze