Środa w środę

Napisała fajny felieton o marzeniach sennych. W GW. Miałam bardzo wiele dobrej woli, żeby go wam tu wkleić, ale figa – dział „opinie” aktualizowany jest z 24 h opóźnieniem. Jutro – jak Bozia da, a koniunktura pozwoli – dokleję.

No i w sumie szkoda, bo ładna by notka wyszła na temat marzeń, oczekiwań i ich realizacji, a tak będę was katować słowotokiem bez specjalnego tematu.
Z nowinek:
- Mama po raz kolejny w szpitalu (dzwoni, że się nudzi okrutnie, bo nikogo nie ma i wszystkie jej szpitalne koleżanki załapały się kilka dni wcześniej) i czeka na zabieg, który odbędzie się jutro;
- zbankrutowalim na całej linii, ale po tegorocznych doświadczeniach w dziedzinie emocjonalnej jakoś nie katuję się z tego powodu, najwyżej przerzucimy się na chlebek bez masełka (a może coś mi się pomieszało i nagle stałam się nieodpowiedzialna?);
- Potomstwo reaguje na szkołę ochoczo – dziś zapisało się do LOPu (znaczy kontynuuje politykę z podstawówki);
- wczorajsze doniesienia szkolne odrobinę mnie zmartwiły, albowiem wychodzi, że Potomstwo znajduje się w ścisłej czołówce klasowej w kwestii wiedzy i umiejętności (nie mówimy o ocenach), a to niedobrze, bo działa demotywująco;
- zimno, że jasny szlag;
- dzwonił wreszcie Rysio i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jutro zakończą się nasze wakacje pod namiotem.

Z zabawnych: przyszła do nas wczoraj sąsiadka, szczęśliwa mama niemowlęcia płci żeńskiej o wdzięcznym imieniu Julia (znaczy niemowlę, mama ma inne imię). Akurat przebywałam w górnych rejonach lokalu, biedząc się z księgowością wspólnoty. Słyszałam, że ktoś się pojawił, ale nie zwróciłam specjalnej uwagi, bo do nas wciąż ktoś przychodzi, więc już nie reaguję. Na dół ściągnęły mnie dopiero bolesne jęki grupowe. Okazało się, że sąsiadka ma w planie powierzyć nam chwilowo opiekę nad nieletnią i nikt z obecnych nie posiada instrukcji obsługi. W momencie kiedy (wiele nie pitoląc) wyciągnęłam ręce po przyszłość naszego narodu, zebrani nagle się rozpierzchli po kątach. Dziwne, nie? Posadziłam sobie dziewuszkę na biodrze, poinformowałam ją dokąd się udajemy i w jakim celu, na co ochoczo przystała i udałyśmy się. Dziecko zgodne i pogodne, z całym zaangażowaniem doradzało mi, gdzie zaksięgować wynagrodzenie dla inspektora budowlanego, a tymczasem dziwnym trafem cała rodzina (koty wliczając) zlazła się do góry, by obserwować zachowania nieletniej, która śliniła się obficie, zachwycona kotem. Zainteresowanym (poza kotami) zaoferowałam opiekę nad młodzieżą, bo przeszkadzali nam w pracy, ale jakoś nie chcieli, więc otrzymali propozycję nie do odrzucenia, żeby spieprzali. Spieprzali dość opornie, a potem wróciła mama i wdałyśmy się w emocjonującą dyskusję na temat wzoru, dzięki któremu będzie można obliczyć, ile wieków zajmie nam zbieranie kasy na wymianę połaci dachowej, a tymczasem nieletnia zajęła się pluciem na Karola. Zauważyłam to kątem oka i ruszyłam z interwencją. Nie, żebym się martwiła o stan karolowego ofutrzenia, bynajmniej. Natomiast obawiam się, że mógłby mu wpaść do głowy genialny pomysł zubożenia młodzieży o pół twarzy (po co jej cała, to zbyt wiele). Zwróciłam się więc z uprzejmą propozycją, aby zmieniła cel zainteresowań i zaczęła pluć na Zochę, która nie posiada uczuć macierzyńskiech, ale przynajmniej nie odgryza głowy. Dziecię nie było zainteresowane, więc przeniosłyśmy się z dyskusją do sąsiadki, ponieważ jako młoda matka ma głód kontaktów z wszystkimi, którzy mówią coś więcej ponad „gu, gu”.
Odwołała mnie dopiero bajka dla grzecznych dziewczynek na dwójce o 20.00, która jest moim głęboko skrywanym nałogiem.

Aha, jak już tak się obnażamy, to jeszcze się przyznam, że namiętnie czytuję komiks pt „Wilq”. Mało, że czytuję. Zapłakuję się nad nim ze śmiechu. Komiks posiada treści uznane powszechnie za niedostosowane dla nieletnich. Normalnie coraz częściej myślę o tym, żeby wam coś zeskanować, ale boję się, że będzie nieczytelne.
W każdym razie, gdyby mi się udało, będziecie mieli powód, żeby diametralnie zmienić zdanie na mój temat.

Pozostaję z szacunkiem,
Napoleon Bonaparte.

PS
Do łez mnie rozbawiło, a potem zadumało. Zobaczcie, jeśli jeszcze na to nie trafiliście, co może zrobić pracodawca, żeby zatrudnić pracownika.
Może dać ogłoszenie.
O, takie:

Nie jestem sknerą i zapłacę
Za dobrą i wydają pracę -
O bezrobotny – królu, zbawco –
Chcesz mechanikiem być, sprzedawcą?

Zatrudnię – chodź – zapraszam stary,
Czy wolisz myć w Irlandii gary?
Szukam Cię długo, od miesięcy,
U obcych Ty zarobisz więcej?

Mam dla Cię pracę na etacie
Przerwę, gdy zechcesz przy herbacie
Latem Cię schłodzę, ogrzeję w mróz
Zapłacę urlop, dam na ZUS.

Dam Ci praktykę oraz wiedzę,
Bo w branży mojej długo siedzę.
Zostaniesz na Ojczyzny łonie,
Wyśpisz się co noc przy swej żonie

Dam przywileje Ci na tacy -
W zamian chcę tylko dobrej pracy.
Czekam i czekam, a czas płynie
Czy szukać mam na Ukrainie

Komentarze