2060
Postanowiłam stworzyć specjalną kategorię. Będzie się nazywała Prawdziwa Okazja.
A co? Myśleliście, że mi przeszło? Otóż nie. Cicho siedzę, ale cały czas szukam. Grzebiemy, jeździmy, oglądamy. Bywa różnie: są domy lepsze i gorsze, droższe i tańsze oraz Prawdziwe Okazje.
Dzisiejszą Prawdziwą Okazję stanowił Dom Nad Torowiskiem.
1. Szesnastoarowa działka w jednej z bocznych uliczek niewielkiego miasteczka. W kształcie litery L. Ta działka, nie uliczka. 16 arów i jedno stanowisko garażowe. Więcej się nie zmieści. Fascynujący układ. W razie posiadania większej liczby samochodów (w naszym przypadku trzech), można rozpisywać grafik wyjazdów i powrotów lub też przelatywać ponad bogatymi nasadzeniami iglaków.
2. Pomieszczenia w domu w porażającym rozkładzie. Mianowicie na piętrze klity, do których strach wejść, gdy wstawisz krzesło. Właściwie to nie strach. Raczej nie wejść. Taki, wiecie, pokój o powierzchni jednego metra kwadratowego. Do tego skosy, czyli możesz stać w pustym, ale tylko przy drzwiach. Jeśli otwierają się na zewnątrz.
3. Stropy na wysokości góra 2,20. Nie mam klaustrofobii, ale chciałam opuścić lokal w chwili, gdy otwarto drzwi. W środku czułam się jak Atlas dźwigający na barkach cały świat. Wrażenie potęgowały grzejniki praktycznie leżące na podłodze. Pani chciała umyć ściany, bo pomalowali najdroższymi farbami, co to miały być zmywalne, ale się nie udało. Brud i puste haki też potęgowały. Wrażenie potęgowały. Zresztą każdy maluje po swojemu, prawda? Nie musimy chcieć mieć sypialni w biskupim fiolecie.
4. Nowy wymiar pojęcia "otwarta kuchnia". Otwarta, czyli taka bez drzwi. Przy tym w stylu rustykalnym. Ja oczywiście szanuję gust każdego człowieka, ale na widok kuchni w stylu rustykalnym dostaję wysypki na podeszwach. Na całe szczęście piekarnik mało używany, bo pani piekła w nim ewentualnie jakieś mięsko. W całości piekła, bo blatów na lekarstwo. Ale na szczęście piekarnik... Lodówkę wyrzucili, bo "wszystko zapleśniałe". Nie, żebym oczekiwała starej lodówki - po prostu żadnej wilgoci w tym lokalu nie odnotowano.
5. Poniekąd poczułam się jak w domu. Gdyż w domu mam najgorsze schody świata. Wymyślił je ktoś w stanie permanentnego upojenia alkoholowego. Tam też były takie schody, tylko z moich korzysta się bez lęku amputacji głowy na wysokości obojczyków.
6. Ucieszyła nas informacja o podpiwniczeniu pod kuchnią. Trochę się zaniepokoiliśmy w chwili, gdy wyszło na jaw, że do piwnicy nie prowadzą żadne schody. Ot - wskakuje się tam. Nie wiem, jak się wychodzi, ale państwo polecili się tym nie przejmować, bo piec działa. Gazowy działa, a węglowego nie używają. Pewnie nie wymyślili, jak wrzucić węgiel. Albo nie mogli wcelować.
7. Łazienki. Taaaak, łazienki były najlepsze. Pan sprowadził dla pani kafle aż z Hiszpanii. Powodowały co prawda minimalny oczopląs, ale za to było nisko i bez okna. I kibel wymienili. Na najtańszy w markecie budowlanym.
8. W pewnej chwili pani powiadomiła nas, że okolica bardzo spokojna i cicha. Przynajmniej tak podejrzewam, bo nie jestem najlepsza w czytaniu z ruchu warg. Dźwięków nie zarejestrowałam, bo przez salon przejechały w tym czasie trzy pociągi. Przysięgam Wam - byliśmy tam kwadrans i przejechały trzy pociągi!!! Ale na szczęście pan poinformował nas, że od czasu, gdy zaistniały Koleje Śląskie, dużą część połączeń wycofano. Teraz jedzie tamtędy tylko 87 koma 6 % połączeń krajowych.
9. Zainteresowałam się, gdzie leży szambo. Otóż leżało za domem. Z uwagi na punkt pierwszy, podjazd beczki do próżnienia rozwalił mi system wyobraźni. Okazało się, że WUKO podjeżdża od zewnątrz. Po torach. I przerzuca, jak pan był łaskaw ująć, trąbę nad płotem.
10. W ogóle prawdziwa okazja, bo tory leżały 5 cm od płotu. Teraz już się tak nie buduje! Myślę, że Prezes mógłby wejść w jakieś układy z maszynistami - zwalnialiby koło domu, on by wskakiwał i jechał do roboty. Albo w ogóle z okna. Dachowego. A ja bym robiła zdjęcia i zamieszczała w internetach, chełpiąc się bohaterem we własnym domu.
I to wszystko za jedyne pół miliona.
Dom miał jakieś 65 lat, ale za to instalacja wodna z plastiku.
Brać, nie gadać, bo od kwietnia państwo zatrudnią agencję nieruchomości i trzeba im będzie prowizję zapłacić.
A co? Myśleliście, że mi przeszło? Otóż nie. Cicho siedzę, ale cały czas szukam. Grzebiemy, jeździmy, oglądamy. Bywa różnie: są domy lepsze i gorsze, droższe i tańsze oraz Prawdziwe Okazje.
Dzisiejszą Prawdziwą Okazję stanowił Dom Nad Torowiskiem.
1. Szesnastoarowa działka w jednej z bocznych uliczek niewielkiego miasteczka. W kształcie litery L. Ta działka, nie uliczka. 16 arów i jedno stanowisko garażowe. Więcej się nie zmieści. Fascynujący układ. W razie posiadania większej liczby samochodów (w naszym przypadku trzech), można rozpisywać grafik wyjazdów i powrotów lub też przelatywać ponad bogatymi nasadzeniami iglaków.
2. Pomieszczenia w domu w porażającym rozkładzie. Mianowicie na piętrze klity, do których strach wejść, gdy wstawisz krzesło. Właściwie to nie strach. Raczej nie wejść. Taki, wiecie, pokój o powierzchni jednego metra kwadratowego. Do tego skosy, czyli możesz stać w pustym, ale tylko przy drzwiach. Jeśli otwierają się na zewnątrz.
3. Stropy na wysokości góra 2,20. Nie mam klaustrofobii, ale chciałam opuścić lokal w chwili, gdy otwarto drzwi. W środku czułam się jak Atlas dźwigający na barkach cały świat. Wrażenie potęgowały grzejniki praktycznie leżące na podłodze. Pani chciała umyć ściany, bo pomalowali najdroższymi farbami, co to miały być zmywalne, ale się nie udało. Brud i puste haki też potęgowały. Wrażenie potęgowały. Zresztą każdy maluje po swojemu, prawda? Nie musimy chcieć mieć sypialni w biskupim fiolecie.
4. Nowy wymiar pojęcia "otwarta kuchnia". Otwarta, czyli taka bez drzwi. Przy tym w stylu rustykalnym. Ja oczywiście szanuję gust każdego człowieka, ale na widok kuchni w stylu rustykalnym dostaję wysypki na podeszwach. Na całe szczęście piekarnik mało używany, bo pani piekła w nim ewentualnie jakieś mięsko. W całości piekła, bo blatów na lekarstwo. Ale na szczęście piekarnik... Lodówkę wyrzucili, bo "wszystko zapleśniałe". Nie, żebym oczekiwała starej lodówki - po prostu żadnej wilgoci w tym lokalu nie odnotowano.
5. Poniekąd poczułam się jak w domu. Gdyż w domu mam najgorsze schody świata. Wymyślił je ktoś w stanie permanentnego upojenia alkoholowego. Tam też były takie schody, tylko z moich korzysta się bez lęku amputacji głowy na wysokości obojczyków.
6. Ucieszyła nas informacja o podpiwniczeniu pod kuchnią. Trochę się zaniepokoiliśmy w chwili, gdy wyszło na jaw, że do piwnicy nie prowadzą żadne schody. Ot - wskakuje się tam. Nie wiem, jak się wychodzi, ale państwo polecili się tym nie przejmować, bo piec działa. Gazowy działa, a węglowego nie używają. Pewnie nie wymyślili, jak wrzucić węgiel. Albo nie mogli wcelować.
7. Łazienki. Taaaak, łazienki były najlepsze. Pan sprowadził dla pani kafle aż z Hiszpanii. Powodowały co prawda minimalny oczopląs, ale za to było nisko i bez okna. I kibel wymienili. Na najtańszy w markecie budowlanym.
8. W pewnej chwili pani powiadomiła nas, że okolica bardzo spokojna i cicha. Przynajmniej tak podejrzewam, bo nie jestem najlepsza w czytaniu z ruchu warg. Dźwięków nie zarejestrowałam, bo przez salon przejechały w tym czasie trzy pociągi. Przysięgam Wam - byliśmy tam kwadrans i przejechały trzy pociągi!!! Ale na szczęście pan poinformował nas, że od czasu, gdy zaistniały Koleje Śląskie, dużą część połączeń wycofano. Teraz jedzie tamtędy tylko 87 koma 6 % połączeń krajowych.
9. Zainteresowałam się, gdzie leży szambo. Otóż leżało za domem. Z uwagi na punkt pierwszy, podjazd beczki do próżnienia rozwalił mi system wyobraźni. Okazało się, że WUKO podjeżdża od zewnątrz. Po torach. I przerzuca, jak pan był łaskaw ująć, trąbę nad płotem.
10. W ogóle prawdziwa okazja, bo tory leżały 5 cm od płotu. Teraz już się tak nie buduje! Myślę, że Prezes mógłby wejść w jakieś układy z maszynistami - zwalnialiby koło domu, on by wskakiwał i jechał do roboty. Albo w ogóle z okna. Dachowego. A ja bym robiła zdjęcia i zamieszczała w internetach, chełpiąc się bohaterem we własnym domu.
I to wszystko za jedyne pół miliona.
Dom miał jakieś 65 lat, ale za to instalacja wodna z plastiku.
Brać, nie gadać, bo od kwietnia państwo zatrudnią agencję nieruchomości i trzeba im będzie prowizję zapłacić.
Pani sobie obejrzy sztandarowa produkcje brytyjska 'Homes under the hammer' w odcinkach https://www.youtube.com/watch?v=ftuzyyz693E i od razu jej sie wyda, ze palace zwiedza.
OdpowiedzUsuńPani została okichana przez świat i nie ma siły na ludzi, którzy z punktu widzenia statystyki są syfiarzami, jakich ziemia nie nosiła!
UsuńTo się nazywa modnie "dom w otulinie torów kolejowych"
OdpowiedzUsuńAmelia
Otulina była tylko z trzech stron. Z czwartej droga. Czulibyśmy się niezaopiekowani.
UsuńA rano kawa z okna 'Warsa'... Okazja w rzeczy samej.
OdpowiedzUsuńU made my day!
UsuńJa przeglądając oferty mieszkań też trafiam na takie perełki. Na przykład prysznic na środku kuchni. Rewelacja - zgłodniejesz w kąpieli, wyciągasz rękę i otwierasz lodówkę. Cud, miód i orzeszki.
OdpowiedzUsuńAlbo łazienka o powierzchni około 2,5 metra, z czego na samym jej środku stoi wielgachny słup. Jeszcze nie wymyśliłam do czego może służyć, ale może po prostu brakuje mi odpowiedniej bruzdy.
PpM
Może chodziło o to, że oczy w słup i po słupie?
UsuńA w standardzie pewnej warszawskiej dzielnicy są przechodnie łazienki. Przechodnie, w drodze do... kuchni. Siedzi sobie na przykład gość na tronie, a Pani Domu leci po zakąski:)
OdpowiedzUsuńO, to u mnie jeszcze takiej nie widziałam :D
UsuńPpM
Ja mieszkałam kiedyś w mieszkaniu, które miało układ: pokój, łazienka, kibel, kuchnia. Nie były przechodnie, ale pomiędzy łazienką a ubikacją oraz ubikacją a kuchnią były okna. Zawsze opowiadałam znajomym o niedzielnej kupie z rosołem. Jakiś myśliciel na to wpadł, zaprawdę.
UsuńMoże to było okienko podawcze z odsuwaną szybką?
UsuńJak ktoś, kto się kąpie zapomniał czegoś, to można stworzyć łańcuch serc. Albo jak zgłodniał.
Nie, były wysoko - tylko wymiana aromatów.
UsuńWUKO przerzuca trąbę nad płotem:o)
OdpowiedzUsuńTeż mię to ujęło przy wizualizacji. :)
Usuńi ja zeszłam w tej chwili... w zasadzie dalej leżę i kwiczę:)))))))))))
UsuńA z przeciwka napierdala pospieszny.
UsuńA za chwilę "...I wtedy wchodzę ja, cały na biało." :D
UsuńPadłam od tej trąby... :)
Amen.
UsuńMyślę, że stwórca przybytku, który oglądałaś, był fanem Blues Brothers.
OdpowiedzUsuńW ramach wyrównywania szans zawodowych dla wykształconych idiotów przeszedł podyplomowy dwuetapowy program szkoleniowy: Pierwszy etap pod hasłem "Jak usłyszeć wnętrze" dla niedowidzących. Drugi etap "Ciemna strona akustyki budowli" dla słabo słyszących. Był jeszcze trzeci etap "Odrobina wyobraźni i zdrowego rozsądku dla architektów" dla ciężko kojarzących, ale ci, którzy przeszli dwa pierwsze z wyróżnieniem, mieli ów etap automatycznie zaliczony.
Myślę że lepiej kupić działkę, a budować samemu. Wprawdzie pierwszy dom zawsze dla wroga, ale to się nie zawsze sprawdza, poza tym wróg jest znany :)
Nie mam siły na budowanie. Ani cierpliwości. Ta opcja została zlikwidowana już na samym początku.
UsuńBudowa własnego jest koszmarem i wymaga dużych nakładów czasu i zapasów nerwów, ale efekt zazwyczaj lepszy niż kupno cudzego, aczkolwiek można szukać - to też jest jakiś sposób na nudne popołudnia/weekendy:)))
OdpowiedzUsuńWcale nie jest koszmarem, to jakiś mit. Chyba że jestem jakimś wyjątkiem, w co wątpię. A chaupa służy już 11 lat i jak na razie spokój.
UsuńJak się ma szczęście trafić na samych prawdziwych fachowców, na dodatek uczciwych, to faktycznie, bułka z masłem:)
UsuńPoza tym nie jest wcale taniej. Moja znajoma inspektorka od lat mnie stręczy, że mi ten dom wybuduje. Ostatnio ją przycisnęłam i wyszło na jaw, że ani tanio, ani szybko - może tyle lepiej, że pod siebie. Chociaż to, gdzie ma być gniazdko, człowiek wie dopiero po ok. roku. Zamieszkiwania.
UsuńZ gniazdkiem święta prawda. Ale światły i doświadczony architekt sporo w naszym (gotowym) projekcie wyłapał takich szczegółów, które niby nic, a mogłyby być zmorą. Za to dzięki mu nazafsze. Co do cen i czasu to nie wiem, budowałem jak było tanio, fachowcy jeszcze nie wyjechali do Anglii i prosili się o robotę.
UsuńSpłakałam się przy tej trąbie ;)
OdpowiedzUsuńA przy okazji, ja akurat jestem aktualnie po drugiej stronie - sprzedaję dom. Też przednia zabawa, zaręczam.
Gdy kupię dom, będę sprzedawała mieszkanie. Podamy sobie ręce.
Usuń