2063
Kupiłam Edkowi Cześka żeby się ode mnie odchrzanił, zwłaszcza na okoliczność rzucania klipsem od chleba. Wiecie - taki zamykacz woreczków, na którym wybita jest data. Najlepsza zabawka.
Z kotami podobnie jak z dziećmi. Po latach zrozumiałam, że nie warto inwestować zabawki i przebywającemu okresowo u nas Dzikowi rzucałam na dywan pokrywkę od garnka, drewniane coś, czego nazwy nie znam, a ma taką kulkę na końcu i służy do mieszania w makutrze, lub też i mały rondelek. To pobudza wyobraźnię. I daje pół godziny spokoju.
Aha. I piłkę dla kota. Kot i tak się nią nie bawił. Wolał klips od chleba.
Pragnę nadmienić, że nie osiągnęłam żadnego efektu, a właściwie całkiem odwrotny. Edek nadal żąda rzucania klipsem i aportuje go z godnym podziwu zaangażowaniem (trzysta razy - dopóki nie zacznę płakać), natomiast Czesiek w tym czasie wchodzi mi na głowę, żeby było trudniej schylić się po klipsa. Marzenia o świętym spokoju legły w gruzach. Przestrzegam matki, które dorabiają kolejne dzieci z myślą o ich wzajemnej interakcji.
Nie czyńcie tego - kot Wam wytłumaczy.
Czesław jest kotem pełnym dobrej woli i nieznającym, co to foch. Uważa, że każdy problem możemy rozwiązać poprzez rozmowę, więc gada jak najęty. Posiada bowiem bogate życie wewnętrzne oraz liczne przemyślenia. Którymi MUSI natychmiast się podzielić. Ze mną.
Ciszy nocnej nie honoruje, bo życie wewnętrzne toczy się również o 23.30.
Jeśli jesteś, Drogi Czytelniku, osobą, której zaświtała myśl o zakoceniu domu, a wcześniej styczności z zamieszkiwaniem kota nie miałeś, jedź do naszej hodowli kotów archangielskich i weź dwa. Gdy Cię nie będzie w domu, koty pogadają ze sobą. Kiedy wrócisz, nie będziesz mógł narzekać na nieobecność wrażeń.
Poza tym Czesław jest pieszczochem, jakich nie znała do tej pory galaktyka. Owszem, wszystkie nasze koty są bardzo kontaktowe, kochają nas, uwielbiają gości, nie separują się, nie unikają - wręcz przeciwnie. Ale Czesław to już przesadził.
Czesław uważa, że nas olśniewa. I jest zdania, że powinien być nieustannie dopieszczany oraz noszony na rękach. Poświęca wiele czasu na rozmyślania, dlaczego pozostałe koty nie mają rąk. Powinny mieć. I go nosić. Bo trzy osoby w domu, noszące Czesława, to jest zdecydowanie za mało.
Jeśli kiedyś napotkam w domu obcego człowieka z Czesławem na rękach, bez trudu uwierzę, że go wynajął.
Straciłam rachubę, ile waży, ale jest spory. A ogon nadal dłuższy od całego kota. Sierść ma wyjątkowo miękką - myślałam, że mu przejdzie z wiekiem, ale chyba nie. Zakończył prawdopodobnie wybarwianie i jest chodzącym Misterem Universum: biały, z minimalnym jakby cieniem srebrzystości na całym Czesławie, oraz bardzo regularnymi pointami we właściwych miejscach, czyli na uszkach, pyszczku, łapach i ogonie. I oczy ma niebieskie, niebieściutkie - rzadkość u kotów.
Rozrabia.
Tłucze.
Zrzuca.
Grzebie w garach.
Wywala wszystko z półek.
Kradnie.
Pyskuje.
Żre.
A po każdym przestępstwie przychodzi, patrzy człowiekowi głęboko w oczy tym niebem, zasypuje całusami, trąca główką, przytula się całym Czesławem i... kocha oczekując niezmierzonej wzajemności. Po prostu nie można mu się oprzeć.
Uwielbiamy go i nawet nie będę udawała, że jest inaczej.
No, dobra - pomysł z leżeniem na twarzy jest przereklamowany. Ale nie mogę narzekać, wciąż waży mniej niż Karol, więc mnie oddycha się łatwiej niż Prezesowi.
Z kotami podobnie jak z dziećmi. Po latach zrozumiałam, że nie warto inwestować zabawki i przebywającemu okresowo u nas Dzikowi rzucałam na dywan pokrywkę od garnka, drewniane coś, czego nazwy nie znam, a ma taką kulkę na końcu i służy do mieszania w makutrze, lub też i mały rondelek. To pobudza wyobraźnię. I daje pół godziny spokoju.
Aha. I piłkę dla kota. Kot i tak się nią nie bawił. Wolał klips od chleba.
Pragnę nadmienić, że nie osiągnęłam żadnego efektu, a właściwie całkiem odwrotny. Edek nadal żąda rzucania klipsem i aportuje go z godnym podziwu zaangażowaniem (trzysta razy - dopóki nie zacznę płakać), natomiast Czesiek w tym czasie wchodzi mi na głowę, żeby było trudniej schylić się po klipsa. Marzenia o świętym spokoju legły w gruzach. Przestrzegam matki, które dorabiają kolejne dzieci z myślą o ich wzajemnej interakcji.
Nie czyńcie tego - kot Wam wytłumaczy.
Czesław jest kotem pełnym dobrej woli i nieznającym, co to foch. Uważa, że każdy problem możemy rozwiązać poprzez rozmowę, więc gada jak najęty. Posiada bowiem bogate życie wewnętrzne oraz liczne przemyślenia. Którymi MUSI natychmiast się podzielić. Ze mną.
Ciszy nocnej nie honoruje, bo życie wewnętrzne toczy się również o 23.30.
Jeśli jesteś, Drogi Czytelniku, osobą, której zaświtała myśl o zakoceniu domu, a wcześniej styczności z zamieszkiwaniem kota nie miałeś, jedź do naszej hodowli kotów archangielskich i weź dwa. Gdy Cię nie będzie w domu, koty pogadają ze sobą. Kiedy wrócisz, nie będziesz mógł narzekać na nieobecność wrażeń.
Poza tym Czesław jest pieszczochem, jakich nie znała do tej pory galaktyka. Owszem, wszystkie nasze koty są bardzo kontaktowe, kochają nas, uwielbiają gości, nie separują się, nie unikają - wręcz przeciwnie. Ale Czesław to już przesadził.
Czesław uważa, że nas olśniewa. I jest zdania, że powinien być nieustannie dopieszczany oraz noszony na rękach. Poświęca wiele czasu na rozmyślania, dlaczego pozostałe koty nie mają rąk. Powinny mieć. I go nosić. Bo trzy osoby w domu, noszące Czesława, to jest zdecydowanie za mało.
Jeśli kiedyś napotkam w domu obcego człowieka z Czesławem na rękach, bez trudu uwierzę, że go wynajął.
Straciłam rachubę, ile waży, ale jest spory. A ogon nadal dłuższy od całego kota. Sierść ma wyjątkowo miękką - myślałam, że mu przejdzie z wiekiem, ale chyba nie. Zakończył prawdopodobnie wybarwianie i jest chodzącym Misterem Universum: biały, z minimalnym jakby cieniem srebrzystości na całym Czesławie, oraz bardzo regularnymi pointami we właściwych miejscach, czyli na uszkach, pyszczku, łapach i ogonie. I oczy ma niebieskie, niebieściutkie - rzadkość u kotów.
Rozrabia.
Tłucze.
Zrzuca.
Grzebie w garach.
Wywala wszystko z półek.
Kradnie.
Pyskuje.
Żre.
A po każdym przestępstwie przychodzi, patrzy człowiekowi głęboko w oczy tym niebem, zasypuje całusami, trąca główką, przytula się całym Czesławem i... kocha oczekując niezmierzonej wzajemności. Po prostu nie można mu się oprzeć.
Uwielbiamy go i nawet nie będę udawała, że jest inaczej.
No, dobra - pomysł z leżeniem na twarzy jest przereklamowany. Ale nie mogę narzekać, wciąż waży mniej niż Karol, więc mnie oddycha się łatwiej niż Prezesowi.
Absolutna niewinność. Nie wie, o czym rozmawiamy. |
Zwaz! Bo Biskwit wazy dwanascie.
OdpowiedzUsuńTymczasem ja z trudem odrywam oczy od zdjec kotow bengalskich! Co za szczescie, ze nie mam drobnych na zakup :-)
Bengalskie są PIĘKNE. Wcale Ci się nie dziwię. Załóż skarbonkę.
UsuńPiekne, ale charakterem chyba w opozycji do Czeslawa. Stad tez sie waham jak wahadelko w recach radyjestety :-)
UsuńA gdzie zamowiony post o butach, he?
Jaka Ty jesteś ostatnio despotyczna!
Usuńcudnie mu w tych niebieskościach !!! nasza Latte podobno nie lubiła przytulanek itp ale jakoś mi nie odmawia pieszczot ;-)
OdpowiedzUsuńcały czas myślę o do koceniu ale na razie jak Kaczka nie posiadam drobnych :-)
Mój Edzio jest z tych "nielubiących". Ja na to nie zważam. Ja to mam w głębokim poważaniu. Ja będę miziała swojego kota, nie po to dziada karmię, żeby go nie miziać, on udaje, że NIE CHCE, NIE CHCE, NIE CHCE, ale - wyobraź sobie - nigdy nie ucieka ;)))
UsuńCzemu ach czemu przez ekran laptopa nie da się kota pobrać na kolana i wymiziać!
OdpowiedzUsuńA potem oddać. Szybko oddać!
Usuńmruuuuuu!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRazy 4.
Usuń;)
Z psami ta sama historia. Jeszcze przychodzą skarżyć na siebie. I trzeba sobie wyhodować dodatkowe pary rąk do symultanicznego rzucania piłek w różnych kierunkach i drapania wystawionych na pieszczoty brzuszków.
OdpowiedzUsuńŻycie bez zwierząt byłoby bez sensu :)
UsuńI bez radości :)
UsuńA zwłaszcza na parapecie.
UsuńUwielbiam teksty o Czesławie! Nosiłabym !
OdpowiedzUsuńto ja, anonimowa wredna księgowa
Nikt, kto uwielbia teksty o Czesławie, nie może być wredny :)
Usuń