Niezborność umysłowa
Nie umiem sobie kupić spodni. To jest stwierdzenie ogólne. Po prostu nie umiem i już. Zawsze, ale to absolutnie za każdym razem kupuję za duże, bez względu na to, jak bardzo oponuje pani w sklepie. Znowu to zrobiłam. Opamietanie przyszło, jak zwykle, za późno i jest po balu, panno lalu, a w gacie mogę w pasie włożyć dwie pięści i jeszcze mam miejsce na resztę mnie i kupę powietrza. Nie rozumiem tego. Inne ubrania przychodzą mi bardzo łatwo, co oczywiście nie znaczy, że przychodzą łatwo paniom w sklepie. Ze wszystkiego, co dotyka cielska, najtrudniej mi kupić stanik i okulary. Myślę, że u optyka, do którego chodzę od lat, pod stołem zamontowany jest specjaliny brzęczyk. Kiedy się zbliżam, ktoś na niego naciska, gasną światła, spadają rolety antywłamaniowe, a wszyscy uciekają na zaplecze, popychając się i wydając z siebie co chwilkę dźwięki w stylu:
- Ciiiiii….
- Ciiiiiii…….
W sklepach z bielizną obsługa płacze na mój widok. Jestem uparta jak wół, noszę tylko jedną firmę i jeden rodzaj. Zmieniam modele w tym samym rodzaju, jak mnie firma zmusi zmianą asortymentu. BO TAK! Nie będzie inaczej, koniec i bomba, kto czytał, ten trąba. No co ja za to mogę?
Ustaliliśmy niniejszym, że mam trzy wrażliwe punkty.
Dodatkowo znowu nie mam się w co ubrać.
Wczoraj mi się to stało. O północku.
Wstałam z łóżka, otwarłam szafę i powiedziałam sakramentalne:
- Nie mam co na siebie włożyć!
Szef rzucił okiem znad książki przez moje ramię w przepastne czeluście szafiszcza i sakramentalnie zapytał:
- A co to jest to wszystko na wieszakach?
- Same szmaty, ale nie wolno ci ich dotykać.
- Aha.
Muszę, po prostu muszę mieć czerwoną bluzkę na lato, bo wczoraj zrozumiałam, że MUSZĘ się ubrać na czerwono, a mam tylko z długim rękawem. Właściwie 3/4. Na dworze Afryka, a ja mam na sobie bluzkę z długim. 3/4 znaczy.
I w ogóle żądam więcej ubrań, i żeby Szef nie zamieniał się w psa gończego, kiedy tylko zwęszy w domu ślad po torbie firmowej jakiegoś sklepu.
Ostatnio zmuszone obmierzłym sadyzmem Dziecko wynosiło papierowe torby z Solara pod bluzą.
A ten podlec łypnął przekrwionym okiem i powiada:
- A to co jest???!!!
- Nic – zgodnie z prawdą odparło Potomstwo.
- To dlaczego jesteś taka kanciasta? A???!!! Mamusia znowu była w sklepie, tak?
A jakie „znowu”, moi drodzy, jakie „znowu”???
Tak dawno nie byłam, że w bieliźnianym to pracuje córka poprzedniej ekspedientki. A może nawet i wnuczka!
No i znow jesteśmy w punkcie wyjścia. Chyba będę musiała w tej sytuacji pójść do fryzjera.
A tego po prostu nie znoszę!
Komentarze
Prześlij komentarz