2004
I się porobiło.
Szef był bardzo niezadowolony, że ten wykład na dziś ustawiłam. Bardzo. Do tego stopnia, że do wstającego prelegenta rzucił:
- Ma pan 10 minut.
Chłopak - niezrażony - uśmiechnął się, odparł:
- Dziękuję bardzo* - i rozwalił wszystkich.
Sympatyczny skądinąd, całkowicie pozbawiony przemądrzalstwa, w krótkich słowach zrelacjonował, co było do okazania. I wbił wszystkich w krzesełeczka, a najbardziej Szefa. Mnie mniej, bo wiedziałam, o co się tutaj rozchodzi. Z prawdziwą satysfakcją obserwowałam to ogólnonarodowe poruszenie. Jakby im kto pokazał wielkiego cukierasa. A nawet dał liznąć.
No i mamy problem. Bo Szef chce.
- Załatw to - wyrósł przede mną jak spod ziemi.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha. - Jest kasa, jest produkt.
- Targuj się z nim!
- Pan nie pamięta, ale ja ten temat wywołałam już przeszło pół roku temu. On nie może nam obniżyć ceny bardziej niż o 10%. I chętnie to da, ale nie więcej. Po prostu nie może. A też mu zależy, bo ma w Polsce góra dziesięciu klientów.
- Sponsor! Potrzebny nam sponsor! Znajdź sponsora!
- Jaaaa?! - Zdziwiłam się z wrodzoną uprzejmością.
Gdybym potrafiła znaleźć sponsora na taką kasę, to bym go do osobistego serca przytuliła, a fabryka niech się sama martwi.
No i potrzebuję teraz dużo pieniędzy. Tak około worka. No, dobra - przesadzam. Ale kupka byłaby jak znalazł. Ktoś coś?
* Cwany.
Szef był bardzo niezadowolony, że ten wykład na dziś ustawiłam. Bardzo. Do tego stopnia, że do wstającego prelegenta rzucił:
- Ma pan 10 minut.
Chłopak - niezrażony - uśmiechnął się, odparł:
- Dziękuję bardzo* - i rozwalił wszystkich.
Sympatyczny skądinąd, całkowicie pozbawiony przemądrzalstwa, w krótkich słowach zrelacjonował, co było do okazania. I wbił wszystkich w krzesełeczka, a najbardziej Szefa. Mnie mniej, bo wiedziałam, o co się tutaj rozchodzi. Z prawdziwą satysfakcją obserwowałam to ogólnonarodowe poruszenie. Jakby im kto pokazał wielkiego cukierasa. A nawet dał liznąć.
No i mamy problem. Bo Szef chce.
- Załatw to - wyrósł przede mną jak spod ziemi.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha. - Jest kasa, jest produkt.
- Targuj się z nim!
- Pan nie pamięta, ale ja ten temat wywołałam już przeszło pół roku temu. On nie może nam obniżyć ceny bardziej niż o 10%. I chętnie to da, ale nie więcej. Po prostu nie może. A też mu zależy, bo ma w Polsce góra dziesięciu klientów.
- Sponsor! Potrzebny nam sponsor! Znajdź sponsora!
- Jaaaa?! - Zdziwiłam się z wrodzoną uprzejmością.
Gdybym potrafiła znaleźć sponsora na taką kasę, to bym go do osobistego serca przytuliła, a fabryka niech się sama martwi.
No i potrzebuję teraz dużo pieniędzy. Tak około worka. No, dobra - przesadzam. Ale kupka byłaby jak znalazł. Ktoś coś?
* Cwany.
I zaległa taka niezręczna cisza ;)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz się odzywam, czytam juz dlugo i wiernie. Dziękuję. Pozdrawiam.
Podziwiam Cię za odwagę. Żeby w takiej chwili... fiu, fiu.
UsuńMasz kasę?!
Debet, ajmsory.
OdpowiedzUsuńWywaliłaś cyferki! juhuuuu!!!
UsuńGratuluję Ci linii debetowej.
UsuńNie wywaliłam niczego. O co kaman?! Idę sprawdzić.
Już się nie muszę weryfikować z tymi mazanymi obrazkami.
UsuńSprawdziłam - weryfikacja włączona. Może masz jakieś chody.
UsuńSkoro ma debet, wolałaby przychody. Mniemam.
UsuńBez obrazka weszło :-D.
UsuńA w kanciapie stale wisi napis: weryfikacja obrazkowa - tak.
UsuńU mnie też debecik, ale szczodrą ręką wysyłam Ci milion. Dobrych myśli.
OdpowiedzUsuńIwona
Zaproponuję je temu panu. Ciekawe czy wystarczy :)
UsuńMilijon... legion...
OdpowiedzUsuńoj grubo się zaczyna...
Milion po raz pierwszy, milion po raz drugi... Kto da więcej?!
UsuńDam dwa. Bo nie mom.
UsuńZwindykuję z ruchomości!
UsuńTe sponsory to takie nieużyte są, ja też wyglądam do Mbl i znikąd nie nadciąga nawet malutki sponsorek.
OdpowiedzUsuńPochowali się w dziurach. I to przed świętami! Fuj.
Usuń