Siedzę nad papierami wspólnoty

I szlag mnie jasny trafia.
Albowiem ludzka chciwość i upierdliwość nie zna granic.
Jedni państwo sprzedali jednej pani mieszkanie, a na koncie tego mieszkania we wspólnocie widnieje nadpłata w kwocie 29,70 zł. Tak właśnie. Nie pomyliłam się.
Zaznaczam, że za mieszkanie wzięli ok. 120 000 zł (jest naprawdę niewielkie). I teraz, kiedy od transakcji upłynęło już kilka miesięcy, państwu się przypomniało. I one, te państwo, chcą swoje 29,70 zł z powrotem.
I teraz z góry przepraszam za to, co zaraz powiem. Bo od kilku dni nic innego nie robię, tylko kopię w przepisach, czy te pieniądze można zwrócić i jak to zrobić poprawnie z punku widzenia prawnego.
Więc uwaga:
kurważ twoja mać!!!

Chyba do nich zadzwonię i powiem im, że im dam te 3 dychy, niech psiakrew mają. W dodatku zaokrąglę o 30 goszy. Niech mają za fatygę. Z prywatnych własnych dam, bo porada prawna w tej sprawie będzie wspólnotę kosztowała znacznie więcej niż 3 dychy.

PS Zaznaczam, że w literaturze znalazłam zaledwie 1 (słownie: jeden) wyrok w podobnej sprawie. I nie mówi on o całej kwocie nadpłaty, ale zaledwie o jej części, przypadającej na fundusz remontowy. W dodatku w przypadku, jeśli nie została w odpowiednim czasie wykorzystana na remonty. Wobec powyższego rozmawiamy o oszałamiającej górze pieniędzy: 10,81 zł.
I bądź tu człowieku spokojny.

Komentarze