Wyraźne oznaki

Godzina późna, oboje siedzimy w tych samych pozycjach w łóżku z książkami. Nagle z dołu dochodzi nas znany odgłos.
- O! – nieoryginalnie zagaduje Prezes – Gąbka do nas idzie.
- Yhy – odburkuję, bo właśnie moim bohaterom wszystko się zapętliło.
- O! – zaczepia nadal Prezes – Gąbka przyszła.
Rzeczywiście przyszła i położyła się na dywanie. Staram się nie wybić z transu. Akcja wre.
- Słuchaj… – Prezes trąca mnie łokciem i kończy niepewnie – Gąbka wyszła…
- Jak to wyszła? – w okamgnieniu przybywam z Getteim – Gąbka sobie poszła???
- Poszła – Prezes też nie wie, o co chodzi.
Oboje pustym wzrokiem gapimy się w punkt, gdzie jeszcze przed momentem stały wystrój naszej sypialni dumnie prężył swe żółte, sprężyste ciało.
- Coś jest na rzeczy – niepokoi się Prezes.
- Wypadliśmy z łask.
- I co teraz?
- Pojęcia nie mam, trzeba będziesię podlizać albo co…

Na szczęście po pięciu minutach gąbka do nas wraca, a po kolejnych dziesięciu przybywa druga.
Zmęczona słusznym wysiłkiem Zofia wali się na dywan między gąbki.
Oddychamy z ulgą. Więc jeszcze nie tym razem. Jeszcze nie chce od nas odejść, jeszcze nas kocha.
Możemy wrócić do książek.

Komentarze