No, kończymy działalność zawodową

Ruskich zlikwidowalim.
Ostateczne zatwierdzenie protokołu z kontroli, wystąpienia i nakazu odbywa się u nas zawsze w ten sam sposób, który nieobeznanych wprawia w osłupienie.
Otóż:
- zamawia się kawę dla inspektora,
- ściaga się prasę dla inspektora,
- zamyka się drzwi, a w pomieszczeniu pozostają inspektor i autorka.
Następnie inspektor pije kawę, czyta prasę, a autorka studiuje dogłębnie dokumentację na laptopie inspekcyjnym i wprowadza poprawki. Dziś przyłapał nas na tym kierownik autorki. Wytrzeszczył gały, w lot pojął, co się odbywa, odwrócił się na pięcie i zniknął.
Po chwili powrócił z kawą, postawił ją przede mną i powiedział:
- Bardzo chciałbym, żebyś po urlopie do mnie wróciła.
- Hehe – skomentowała inspekcja.
Oczywiście zaznaczam, że to wszystko jest możliwe, jak człowiek jest miły, kompetentny i sobie inspekcję oswoi.
No i są ludzie i ludziska, prawda? Jak traficie na nawiedzonego – nie ma szans.

I finał dla pracodawcy cudowny: w nakazie tylko 1 punkt. I tylko jeden mandat – w najniższej możliwej kwocie.
Obawiam się, że dyrekcja nie ma świadomości, jaki skarb siedzi w pokoiku obok, naprawdę. Kiedyś jej to uświadomię poprzez nieobecność w czasie kontroli. I wtedy zobaczymy.

Kolejne tematy się zamykają i powoli odpływamy w kierunku walizek. Sprawdzilim – wszystkie mieszczą się w bagażniku samochodu mojej Mamy. W związku z tym mamy zapewniony odwóz na lotnisko i machanie chusteczkami przez oboje Rodziców.
O kociej samotności staram się nie myśleć – rodzice będą się darmozjadami opiekowali, ale raczej nie zamieszkają. Nie mogę się na tym skupiać, bo nigdy nigdzie bym nie wyjechała, prawda? Jakoś przeżyją te dwa tygodnie.

Bardzo mi się ten urlop należy, o tym już pisałam. Zdenerwowanie, które dostrzegła Krynia, bierze się prawdopodobnie z faktu, że ja mam naprawdę dużo obowiązków i do tego jestem solidną firmą – nie lubię zostawiać bałaganu. Do łez doprowadziłam moją sąsiadkę komentując, że księgowość wspólnoty musi być zamknięta – na okoliczność rozbicia się samolotu. Tak mam. Ma być porządnie.

Zaczynam się przestawiać na tryb wakacyjny – po raz pierwszy od kilku lat. Więc wybaczcie, że w kółko chromolę o jednym.
Trzymajcie już dziś kciuki, żebym miała punktualnie wylot i dolot (sierżant), bo siedzenie na lotnisku jest koszmarnie nudne.
No to idę do dyrekcji, niech chłopina ma rozwiązany jeszcze jeden problem zanim się zwinę.

Jutro już mam wolne, wyjeżdżam pojutrze.
Jeszcze się odezwę.

Komentarze