Przygotowuję się

Zupełnie na serio przygotowuję się do wyjazdu. Zrobiłam z Szefem odczyty wodomierzy. Następnie sama to wszystko rozliczyłam. Wyprodukowałam rozliczenia dla lokatorów, wydrukowałam i z pomocą Szefa rozdystrybuowałam. Stworzyłam pismo, że jak wrócę z urlopu, to pokażę tym, co kradną wodę (ale żeby 48 m3???). Ci, co mają się bać, już się boją.
Złożyłam sprawozdanie z postępów (braku postępów?) robót dachowych. Jutro mam w planie zabić Pana Remontowego. Wysłuchujący sprawozdania westchnął współczująco nad losem Pana Remontowego, komentując, że nie wie chłopina, z kim zadarł.
Zaksięgowałam czerwiec.
Nakusiłam parę osób na kolejne ponadnormatywne wpłaty.
Zapłaciłam podatek i ZUS (przedterminowo).
Sprawy wspólnoty do końca czerwca zamknięte.
Sprawy spółdzielni czekają na mój powrót z wczasów, bo to, co było do zamknięcia – zamknięte.
Jutro ostatni dzień w Archiwum X.
Jestem umówiona na ewentualne smsy alarmujące, żebym wiedziała, do czego wracam.
Albo żebym zdążyła się zalać w pestkę. W cenie wczasów.
Muszę jeszcze tylko do apteki po środki pierwszej pomocy (woda utleniona w żelu!).
Spłacić kartę kredytową (przedterminowo).
Kupić zapas karmy dla darmozjadów, żeby Mama* nie musiała za tym gonić.
Przynieść żwirek z garażu, żeby Mama** przypadkiem nie dźwigała.
Spakować trzy kiecki, dwa stroje.
Wybrałam książki.
Aha – i kupiliśmy dziś buty do łażenia w morzu o dnie złośliwie czyhającym na stopę.
Na przecenie.
Cholera, jadę!

* Tak, to ta Mama, która miała oślepnąć. Obecnie nie da się jej powstrzymać. Przed niczym. Do następnej wizyty w szpitalu.
** To ciągle ta sama oszalała Mama.

Komentarze