Dostałam w dekiel, aż mi grzywka podskoczyła

Muszę się wam bowiem przyznać, że lapidarność mojej poprzedniej notki wynikła li i jedynie z lenistwa. Oczywiście, że zamierzałam wam trochę na pozostałe wiedźmy podonosić, mimo tych wspominanych Kryniowych ostrzeżeń, tylko zwyczajnie mi się nie chciało. Teraz mam zresztą wolną drogę, bo sama zainteresowała zeznała telefonicznie, że wy sobie pewnie myślicie, że my nie wiadomo co robiłyśmy*, że tak nie można**, że jestem wredna i podła*** do ósmego pokolenia wstecz, a następnie zostałam ostatecznie odsądzona od czci i wiary.
No to jestem.
Od razu nadmienię, że dzięki temu lenistwu znowu wygrałam, bo przypadła mi rola komentatora i dementatora. HA! To ja sobie poszaleję bez litości, nie ma to tamto.
Naturalnie Krynia sporządziła ucztę, choć pewnie będzie się krygowała w tej kwestii, jak panna na wydaniu. Z czystej uprzejmości (naturalnie) rzuciłyśmy się na żarcie jak wściekłe, latami głodzone niewolnice w kamieniołomach i przez chwilę przy stole panowała absolutna cisza****, przerywana rozkosznym ciamkaniem oraz komentarzami Niezastąpionego na okoliczność opóźniania głównych posiłków dnia z powodu przyjazdu byle kogo. Wyśmiałyśmy biedaka, bo był w mniejszości i niech się nie czuje, jak u siebie. W końcu: gość w dom, Bóg w dom*****. Na osłodę, długotrwałym biciem zmusiłam Niezastąpionego do podpięcia się pod przytaszczone przeze mnie winko, co uczynił, choć nieentuzjastycznie i rzeczywiście się zmył. Ja mu się nie dziwię, też bym się zmyła w takiej sytuacji. Następnie, zbierając pod pachę co się da, udałyśmy się na pokoje, myśląc głównie o drugiej-mamie, która jak wiadomo ma dużo dzieci, dużo zwierząt i w ogóle wszystko ma, więc ma również rwę, która przeszkadza jej w normalnej egzystencji znacznie bardziej niż cały dzieciniec i cały zwierzyniec. Jak się wkręciłyśmy tyłkami w miękkie, to już się nas wykręcić nie dało. Zgodnie z przewidywaniami gadaniu nie było końca, a jak nam gospodyni zaczęła odjeżdżać o 1.00, to ją powrzaskiwaniami zmusiłyśmy do robienia herbatek, przynoszenia ciasteczek i tak przegoniłyśmy bidulę, że się nieco rozochociła i sprzedała nam jeszcze kilka skandalizujących historyjek ze swego życia, których nie będzie, bo obiecałyśmy, tak? Tak. No to nie będzie. Dziś natomiast Kryni zebrało się na wyrzuty sumienia z powodu uszczęśliwienia nas historiami o rozwiązłości, braku człowieczeństwa, nieludzkim postępowaniu i w ogóle o wszystkim, o co ją naturalnie posądzacie od początku. Albowiem to nie jest żadna miła kobieta, tylko zarośnięty, tłusty zboczuch, zaczepiający dziewczynki nieletnie w internecie i jeśli kto na to do tej pory nie wpadł, to teraz ma fakty, jak na talerzu. A gdyby nie to, że parę osób widziało już drugą-mamę, to też bym teraz napisała, że ona wcale nie istnieje, a jedynie jest projekcją schorowanych umysłów jakiejś instytucji. Co za pech, że to nie przejdzie.
A przejdzie, jak napiszę, że Niezastąpiony latał goło po mieszkaniu? No przejdzie czy nie? Albo że się gości lekceważy i żadnych pościeli w różyczki nie było, tylko materace na podłodze, w dodatku nienapompowane?
A pies pierdzi.
Aha – byłabym zapomniała. A rano to przyszedł syn tych państwa, co się przez omyłkę do nich zapędziłyśmy i nawet dzień dobry nie powiedział.
No dobra, potem się wstydził i chciał się jakoś wytłumaczyć, ale i tak wiemy, że gospodyni go naprogramowała.

Nie mogę się doczekać powtórki.
Naprawdę.

* I słusznie
** Co nie można, jak można, ale niech będzie
*** Nie dementuję
**** Ale nie za długo
***** Wersji bardziej realnych jest więcej, np: Gość w dom, kiełbasa do lodówki, ale niech tam

Komentarze