To co? Dykteryjka?

W sobotę o godzinie 17.50 dzwoni do mnie mój warsztat samochodowy. Patrząc na wyświetlacz myślę sobie prywatnie, że zapewne Światowid ich opuścił i werbalizuję to natychmiast:
- Witam serdecznie. A co to, w pracy o 18.00 w sobotę? Jakieś problemy osobiste?
Po drugiej stronie łącza przed szereg występuje zakłopotanie.
- Eeee… Nie. Ja w innej sprawie.
- Słucham zatem z uwagą.
- Jestem w Media Markcie.
- Brawo.
- Ekspres kupujemy.
Tu czytelnikom należy się wyjaśnienie. Podstawowa komórka społeczna, w której skład wchodzi wycieruszek, nabyła onegdaj drogą kupna (na raty! na raty!) ekspresik do kawy, tzw. koło gospodyń wiejskich. Tańczy, śpiewa, ziarna miele na bieżąco, produkuje cappuccino, rozmawia z obsługą i zrujnował nas finansowo. Ale nie narzekamy, bo kawa jest pyszna. Ekspresik ów stał się solą w oku oraz przedmiotem zazdrości licznie zgromadzonych tłumów. Również moich panów warsztatowych. Ponieważ nie radzili sobie ze skomasowanym atakiem uczuć negatywnych, postanowili wejść w posiadanie takiegoż. Dzwonili wchodząc.
Zadali mi kilka trudnych i niewygodnych pytań o filtry, wymianę wody, zanieczyszczanie się, odkamienianie itp., a uzyskawszy zadowalające odpowiedzi, zakończyli rozmowę uprzejmym pozdrowieniem.
Wczoraj nie wytrzymałam. Biorąc pod uwagę, że mili panowie kilka dni temu wymontowali mi z renówki pewną część, zawitałam do niech po pracy pod pretekstem zwrotu.
- Dzień dobry. Przywiodły mnie tu dwa powody. Pierwszy to zwykłe ludzkie wścibstwo…
W tym momencie w rogu pomieszczenia zauważyłam ekspresik. Funkiel nówka. I się świeci.
- …które niniejszym zostało zaspokojone.
- Hehe.
- Nie hehe, bo jeszcze sprowadziła mnie tu sprawa pojemniczka.
- Zasadziliśmy sobie w nim kwiatek.
- Umarłam ze śmiechu, doprawdy.
- Naprawić się nie da, musimy kupić. Szukamy zamiennika lub używanego.
I tym torem snuła się rozmowa, płynnie przechodząc do konstytutywnej kwestii rodzaju kawy oraz przepłukiwania ekspresu. Pojemniczka nie mam. Ale panowie maja ekspres. Identyczny model, jak nasz. Człowiek nigdzie nie jest anonimowy.

Z innej beczki. Przypadkowo otrzymałam wczoraj propozycje pracy. Za godziwe wynagrodzenie. Skierowaną właśnie do mnie – wycieruszka (byłabyż dyrekcja zadziwiona, jak sądzę, że ktoś chce pozyskać WŁAŚNIE MNIE). Myślę. Mam sporo czasu na zastanowienie, więc nie muszę podejmować decyzji na chybcika.

Komentarze