Notka optymistyczna (mam nadzieję)

Całkiem niezły dzień mi się dziś trafił i nie będę się zastanawiała czy nie zapeszam, chwaląc go przed zachodem słońca. Zupełnie zapomniałam, że mam dziś szkolenie z prawa pracy i to już o 8.00 rano. Zaraz po przybyciu do pracy zostałam zaszczycona przypomnieniem i to wywołało uczucia ambiwalentne, a że z natury jestem optymistką, to jednak pociągnęło w stronę zadowolenia. Bo tak: szkolenie było koszmarnie nudne i w dodatku oczywiste jak to, że po nocy przychodzi dzień. W sumie czas można by uznać za zmarnowany, gdyby nie fakt, że jeśli jestem tam, to nie ma mnie tu. A jak nie ma mnie tu, to nie ma też okazji, żeby dołożyć mi roboty, ewentualnie zrugać jak burą sukę i po raz setny odebrać mi premię. Czasem się zastanawiam, jak złym pracownikiem musiałam być przez te wszystkie lata, skoro nowa dyrekcja, urzędująca zaledwie od miesiąca, aż tak po mnie jeździ. Ziew, ziew. To tak na marginesie, żeby uzmysłowić czytelnikom, jak bardzo przejmuje mnie opinia dyrekcji.
Szkolenie szczęśliwie się zakończyło i nie narzekam, bo zapisałam sobie aż dwie informacje. Pierwszą jest numer dziennika ustaw, cobym go szukać nie musiała, a drugą fragment orzeczenia sądu najwyższego, który się przyda w sądzie, gdy będę walczyła z dyrekcją na okoliczność zwolnienia mnie z powodu utraty zaufania. Będzie jak znalazł.

A teraz zaplanowałam sobie posiadanie świętego spokoju, gdyż dyrekcja ma od 13.00 negocjacje ze związkami zawodowymi, więc się do końca dnia nie pojawi. I co? I to wszystko, o czym już powyżej pisałam.

W ogóle tydzień był udany, bo dyrekcję widziałam zaledwie dwa razy i ani razu z nią nie rozmawiałam. Po prostu FUN.

Oprócz tego, myśląc wiele o świętym spokoju, zaoferowałam kierowniczkowi, że mu zrobię do końca listopada cały plan kontroli. Zaczynam w przyszłym tygodniu i co wtoreczek wyjeżdżam pa pa. Wstręt do kontroli jest mniejszy niż do dyrekcji. Się pojedzie, się skontroluje, się kawę wypije, się poplotkuje i się będzie miało z głowy wiele rzeczy. Jeszcze się przy tym jaki piniądz zarobi. Pełny komfort. Przerzucam się na działania terenowe.

A do godz. 0 pozostało nam 180 minut.
A potem się gna do kryni02.
A potem się zasuwa na dworzec po drugą-mamę.
A potem to się już tylko śmicha – chicha, cieszy i gada, gada bez końca.

I co, optymistyczna notka, co nie?

Komentarze