Dykteryjki sypią się, jak z rękawa

Dzwonię do rodzonej matki.
- Cześć mamo.
- O! Ściagnęłam cię myślami!
- A to mów pierwsza, ani chybi masz jakiś interes.
- Chciałam tylko zapytać, czy przyjeżdżasz do Katowic w czwartek na groby dziadków sama, czy kupą?
- A widzisz, ja w tej samej sprawie.
- To ci heca! Wcale nie jestem zaskoczona.
- Więc wstępnie miałam przyjechać sama, ale stanęło na komplecie. W związku ze związkiem dzwonię, żeby zamówić ciasto. Tylko żadnego kupowania mi tam! Do stolnicy, ale już!
- Ha! A ja ci chciałam zaproponować do tego ciasta obiad w postaci królika. Masz coś przeciwko?
- Wolę żywego, ale zeżrę, jak zrobisz. Co mi tam.
- To jestesmy umówione. A w piątek jedziemy do Bielska.
- A my w sobotę.
- A po co ty jedziesz do Bielska?
- Zakładam, że po to, co ty.
- No jak to? A kogo ty masz w Bielsku???
- Matko, kocham cię, ale chyba oszalałaś!!! Mam w Bielsku to, co ty! Same trupy!
- Nieprawda, bo nie same.
- No i proszę, dotarłyśmy do sedna. Mam też dwie żywe kuzynki. I chcę się z nimi zobaczyć.
- A, to co innego.
- Skapowałaś, to super. Bo już myślałam, że straciłaś rozum.
- No co? No co?
- No nic. Szuraj do stolnicy, papa.

Komentarze