A tymczasem w siedzibie Stadła…

… jakoś nikomu specjalnie nie udziela się nastrój świateczny. Mnie konkretnie się nie udziela, bo w tym roku szczęśliwie udało mi się wcześniej nabyć wszystkie prezenty. Jest to sytuacja wysoce pozytywna, zważając zwłaszcza na Seniora, którego (jak wiadomo) trudno jest obdarować. Ostatnimi czasy jednakowoż całkiem przyzwoicie mi to wychodzi, co można zrzucić na karb:
- łagodnienia Protoplasty z wiekiem,
- mojego dojrzewania z wiekiem,
do wyboru.
No i prezenty kupione, wciąż chodzę do pracy, więc w nosie mam sprzątanie. Jak przyjdzie 22 grudnia, to się będę martwiła. Ale chyba też nie za bardzo, bo się obdzieli ludzkość obowiązkami po równo i jakoś poleci. Okien w domu 7, w tym dwa dachowe, które należą niestety do mnie. Ale co tam, przetrwamy. Nie wiem czy dostanę wściekłej sprzataczki i wymyję szafki wewnatrz. Oraz lodówkę. Wewnątrz. I też się tym nie przejmuję specjalnie. Jak dostanę, to zrobię. Albo kogoś uszczęśliwię.
Tymczasem muszę zadzwonić do Protoplastów i ich zmartwić, albowiem wyasygnowali oni kwotę na wymarzony prezent dla Stadła, ale okazało się, że chwilowo prezent jest nieobecny, więc zmuszona będę dokonać zwrotu asygnaty i dostaniemy figę pod choinkę :o) A to Protoplastów nieco skonfunduje. Ale oj tam.

Zadzwoniłam i nie skonfundowało. Powiedzieli, że położą nam pod choinka kopertę z napisem „to właśnie”. Z nimi nie da się negocjować, niestety.

Tymczasem nastrój świateczny przejawił się w postaci telefonicznych uzgodnienień związanych z kolędowaniem, które zostało przyklepane i poplute. Dodatkowo postanowiłam w owo wkręcić Krynię, więc drudzy w niespodziewanej dla nich chwili zostaną zaskoczeni przez trzech pastuszków wyjących jak potępieńcy. Za siebie mówię: nareszcie, bo okropnie się już stęskniłam. OK-ROP-NIE! W zasadzie rozważam przymusowe przesiedlenie drugich gdzieś bliżej. Najlepiej w chwili ich nieprzytomności. Zasną i obudzą się w sąsiedztwie. A odwrotu nie będzie.

I tak właśnie o nastroju świątecznym świadczą u mnie tęskne myśli o przyjaciołach. O tych, których spotkam, o tych, którzy są za daleko i o tych, którzy odeszli na zawsze, a więc są zupełnie poza zasięgiem. Myślę, że złapię trochę czasu i pojadę w jedno miejsce, żeby w ciszy i samotnie zapalić światełko, a potem podumać nad nieuchronnością i niemożliwością zmiany pewnych rzeczy w naszym życiu.
A tak w ogóle to strasznie zmęczona jestem tym rokiem i po raz pierwszy w życiu chcę, żeby się zakończył. Rok znaczy. I mam bardzo poważne plany, związane z rokiem nadchodzącym. Otóż zaplanowałam, że będzie on cudowny i w 100% wynagrodzi mi wszystko, co spędzało mi sen z powiek w roku obecnym. Bez prawa do sprzeciwu. I tak sobie oczekuję z radosną nadzieją, bo zmęczona jestem psychicznie i mam zamiar wypocząć. Więc wizualizuję sobie te przyjemności i nie daję się wytrącić z pewności oczekiwania.
Powiadam wam – to będzie wyjątkowo udany czas.

Komentarze