Dysputy grubych bab

Osoby:
prezesowa
koleżanka prezesowej (obie przy kości)

Miesce akcji:
zakład dla obłąkanych

Czas akcji:
zagubione w przestrzeni czasowej przed świętami

koleżanka prezesowej: I tak sobie myślę, moja droga, że coś z tym (tu wskazuje na oponę) trzeba będzie zrobić.
prezesowa: Mam dokładnie te same wrażenia co do siebie.
koleżanka prezesowej: Bo ja tak wracam codziennie do domu, zziajana i głodna jak dziki wieprz i rzucam się na żarcie.
prezesowa (potakuje ze zrozumieniem)
koleżanka prezesowej: I tak się opcham, a potem jeszcze dołożę pół tabliczki czekolady.
prezesowa (odkrywa punkty wspólne)
koleżanka prezesowej: I ja oczywiście mogłabym zjeść rybę duszoną w folii z warzywami, ale…
prezesowa: Ale takie kluseczki na przykład.
koleżanka prezesowej: Właśnie. Z sosikiem.
prezesowa: Albo kopytka.
koleżanka prezesowej: No. Ze skwareczkami.
prezesowa: Albo inne mączne, na przykład lazania.
koleżanka prezesowej: Mniam. Z takim milusim farszem.
prezesowa: Albo…
koleżanka prezesowej: Zamknij się. Miałyśmy rozmawiać o odchudzaniu!!!

Komentarze