Płyną sobie święta

Aż wstyd się przyznać, ale spędzamy te święta wyjątkowo rodzinnie i okropnie drobnomieszczańsko. Właściwie to jemy (za dużo) i oglądamy TV. Ale za to razem. Obecnie uznaliśmy, że cierpimy na przesyt oglądactwa i rozeszliśmy się każdy do innego pomieszczania i komputerka. Co oni tam robią, nie mam pojęcia, ja natomiast zabawiam się prezentem, który znalazłam w tym roku pod choinką, o którym cichutko marzyłam już od dawna i na który moje dzieciątko zarobiło ciężką pracą dodatkową.
Nie trzymam was w niepewności – dostałam GPS, a więc wszędzie teraz trafię, włączając w to własną ubikację.
Sprzęt ma piękną opcję – prowadź do domu. Obojętnie, gdzie się człowiek znajduje. I to powoduje, że myślę o nim ciepło. I pewnie nawet nadam mu jakieś imię. To tylko kwestia czasu.
Koniec błądzenia. Koniec pytania i dzwonienia z trasy, że nie mam pojęcia, gdzie się obecnie znajduję. HA!
Zamierzam go przetestować na wszystkie sposoby w najbliższym czasie.
A o 20.00 „Pada Shrek”. Więc znowu zgromadzimy się na dole i włączymy pudło. I może znowu Prezes pogłaszcze mnie po głowie mówiąc, że cieszy się, że jesteśmy razem w kolejne święta.
No i się rozczuliłam. To wracajcie do ciasteczek.

Komentarze