Dialogi miłosne

Szef wyjechał w delegację. Mamy umowę, że dzwoni do mnie, kiedy dotrze na miejsce, żebym się nie martwiła, czy go śniegi w górach nie przywaliły.

Osoby:
Prezes (dawny Szef)
pani prezesowa (ukłon w stronę Skierki)

Czas akcji:
19.30

Miejsce akcji:
przestrzeń telekomunikacyjna

Telefon dzwoni, jak opętany. Lecę do przedpokoju i zaczynam kopać w wielkiej torbie. Telefon cały czas dzwoni. Kopię coraz bardziej nerwowo. Telefon przestaje dzwonić. Przypominam sobie, że mam go w kieszeni kurtki. Wyjmuję i oddzwaniam.

Prezes (tonem obrażonym): Słucham.
pani prezesowa: Dzwoniłeś, kochanie.
Prezes (tonem megaobrażonym): Nie czekałaś na mój telefon!
pani prezesowa: Ależ czekałam. Po prostu nie dobiegłam.
Prezes: Dziwię się. Jak ja wyjeżdżam, to telefon powinnnaś nosić stale przy sobie. On się staje najważniejszym sprzętem w domu. Przemyślę następne połączenie!
pani prezesowa (oraz uchodzące powietrze): Pfffff…

Komentarze