1536

Umarła nam ostatnia prababcia.

Starowinka z niej była. Nawet ja pamiętam ją wyłącznie malusieńką i przygarbioną. Bieluteńką i jakby nieco zadumaną. Zawsze uśmiechała się na mój widok, nawet kiedy rozwiodłam się z jej wnukiem. Witała mnie serdecznie i nieodmiennie była zainteresowana tym, co się u nas dzieje. Siadywała na ławeczce przed domem, grzała się w słońcu i niezobowiązująco pogadywała o tym i owym. Kiedyś. Bo od dawna praktycznie nie opuszczała łóżka.
Lubiłam ją.

Podarowała mi przed laty apaszkę. Wiele rzeczy przeszło przez moje ręce od tego czasu, ale ona została. Myślę, że zabiorę ją ze sobą, żeby pożegnać prababcię.

Komentarze


  1. Piękne było jeszcze do teraz mieć prababcię! Masz dobre wspomnienie o takiej wiekowej osobie i miło, że jest apaszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest moja prababcia, tylko Zuzina :)

      Usuń
    2. No tak, ale jakby nie patrzeć to cenne.
      Pradziadkowie moich córek poumierały jak córki miały kilka lat, wiec nie pamiętają ich wcale. Ja swoich też nie znałam.

      Usuń
    3. Ja też pradziadków nie znałam. Ostatnia babcia umarła, gdy byłam po dwudziestce.

      Usuń
  2. Tak, wspaniale że miałaś możliwość mieć wśród bliskich tak wiekową osobę i to taką, którą dobrze pamiętasz. :-)
    Ja nie mam już nawet babć, szkoda...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz