1540

Obejrzałam sobie właśnie, z opóźnieniem - czyli standard, kolejny kawałek serialu Lekarze i załapałam wkurwa, jak rzadko. Nagromadzenie stereotypów na odcinek jest porażające. Ze sceny na scenę czułam coraz większą irytację, by w finałowej przemyśleć dalsze losy naszego związku. Uwaga, omawiam.

1. Głównej bohaterce w spadku po tragicznie zmarłym mężu pozostaje dziecko, które zrobił innej kobiecie w trakcie trwania związku. Ona to dziecko adoptuje i kocha, jak własne. Do tego stopnia, że.. o czym w kolejnym stereotypie. Tak, tak, zdaję sobie sprawę, że takie sytuacje się zdarzają. Rzadko, ale się zdarzają. Chcę w to wierzyć. Kobieta kocha mężczyznę, on ją niby też, ale śpi z kimś innym, czego owocem jest potomstwo, które ta kobieta przygarnia z miłością o wadze "ponad wszystko na świecie". Zamykam oczy, zatykam uszy i chcę w to wierzyć. Na świecie dzieją się rzeczy, o których nie śnili filozofowie.
Miłość, Drogie Państwo, miłość uber alles. Z miłości to się nawet byk ocieli.

2. Główna bohaterka jest lekarką - chirurgiem. W omawianym odcinku przygotowuje się do zdawania egzaminu specjalizacyjnego. Rzecz ma, jak se Państwo pewnie wyobraża, nawet jeśli akurat nie jest lekarzem, kolosalne znaczenie. Egzaminu specjalizacyjnego można naturalnie nie zdać. Znam takich, co już cztery razy nie zdali. I żyjo. Ale ona na ten egzamin przychodzi i w trakcie odbiera telefon od koleżanki, która się jej adoptowanym dzieckiem akurat opiekuje. Dziecko jest chore (ale zdiagnozowane), ma zapalenie gardła. Opiekunka jest oddziałową pielęgniarką. I ona dzwoni, że mały ma temperaturę, co robić, redakcjo pomóżcie. Na miejscu ordynatora to bym takiej oddzialowej pomogła i zdjęłabym jej z pleców ciężar dźwigania funkcji. Naprawdę. Co się ma dziewczyna męczyć. A nasza bohaterka? Wybiega, oczywiście. Po pierwszym pytaniu, na które odpowiedziała śpiewająco.
Tu mamy cztery stereotypy w jednym. Pierwszy: miłość macierzyńska, nawet jeśli dziecko wpadło do domu jedynie na obiadek (Gieniusia) - uber alles. Drugi: pielęgniarki są idiotkami. Trzeci: blondynki (ergo - wszystkie kobiety), gdyż nasza oddziałowa jest blondynką, są idiotkami. Czwarty: kobiety nie powinny pełnić żadnych odpowiedzialnych funkcji, bo jak im dziecko zachoruje, to mają reset mózgu i mogą kogoś pozbawić życia.

3. Na oddziale, gdzie pracuje nasza główna bohaterka, mamy chirurga Nowaka (bardzo oryginalne). On się nie myli jak saper. On się myli jak Totalizator Sportowy, gdy po raz enty nie rozbijam banku. On przyjmuje dziewczynę z wypadku komunikacyjnego, widzi, że ma rozwaloną głowę i  nie robi jej tomografii. A potem ona wraca i o mało nie umiera z tytułu: wylew. Zespół w ostatniej chwili ratuje jej życie.
Genialna wolta. Ależ podkopujmy zaufanie społeczne do lekarzy, ile się tylko da. Pokazujmy w telewizji, że są lekkomyślni, więc lekceważą poważne objawy u ofiar wypadków. Bo społeczeństwo zbyt rzadko rozmawia o tym, że lekarze zabijają pacjentów. Nagminnie zabijają, bo mają z tego zajęcia na studiach. Myślę, że społeczeństwu to jest naprawdę potrzebne.

4. Nasza bohaterka, jak wiemy lekarka, ba, mało tego - bardzo ceniona specjalistka, budzi się w nocy, gdyż dziecko płacze. Mierzy mu temperaturę i... Co? Pomyśleliście, że dzwoni do kolegi pediatry? FIGĘ! Ona jedzie na ostry dyżur. A tam dopiero szaleństwo! Całe miasto się zleciało. Pielęgniarka w izbie przyjęć - chamka, jak rzadko. Nasza pani doktor siada w kolejce i czeka. Gdy poczekalnia pustoszeje, to ona się niecierpliwi, podchodzi do pielęgniarki i mówi, jaką postawiła diagnozę, ale nie ma stuprocentowej pewności, więc pragnie konsultacji pediatrycznej. Na co pielęgniarka rzęzi, że miała od razu mówić, bo lekarzy obsługuje się poza kolejnością. Co nie stoi w sprzeczności z poprzednią opinią, czyli, że trzeba czekać, bo cała izba pełna jest CHORYCH dzieci.
W tym momencie naprawdę mi piana poszła.

5. Za każdym razem pani doktor obchodzi szpital dookoła. Wewnatrz przejść nie ma. Ach, jak to podkreśla dramatyzm! Szpitale to najbardziej nieprzyjazne miejsca ze wszystkich miejsc na świecie.

6. Pan pediatra potwierdza diagnozę, sugeruje pozostawienie dziecka w szpitalu, ale zastrzega, że nie mają leku, który należy podać. Sądzicie może, że doświadczony lekarz po takiej sugestii pozostawia dziecko na oddziale, idzie do apteki, kupuje lek i przynosi do szpitala? Ależ skąd! Nasz pani doktor obrażonym tonem stwierdza: "po co zostawiać, skoro nie macie czym leczyć?". I wychodzi. Ciekawe jak by się zachowała, będąc po drugiej stronie. Pełna profeska.
I mamy następujące stereotypy: w szpitalach nie ma podstawowych leków, lekarze lekceważą zalecenia innych lekarzy, do których sami przyszli po diagnozę, lekarze-matki są chamkami i budyń z mózgu.

7. Ze szpitala nasza bohaterka leci do apteki. Oczywiście naokoło (dramatyzm). Samochodem jeździ do kibla, ale z gorączkującym dzieckiem na ręku lata po ulicach jak popierdolona. Jest środek nocy. Apteka ma zamknięte drzwi. Zamiast zadzwonić, wali pięścią w drzwi, w końcu znajduje dzwonek, dzwoni na alarm, bo przecież tego walenia nikt nie usłyszał. Farmaceutka otwiera okienko, realizuje receptę, lek kosztuje poniżej 10 zł, a płatności kartą przyjmują powyżej tej kwoty. Pani doktor wobec powyższego chce dwa opakowania. Farmaceutka informuje, że nie może ich jej wydać, ponieważ na recepcie jest tylko jedno opakowanie. Na co pani doktor krzyczy, że przecież wypisze sobie drugie!!!
Ludzie... Małe apteki, które dyżurują w nocy (obsługuje jedna osoba) SĄ ZAMKNIĘTE. Zwyczajnie - dla bezpieczeństwa. W aptekach trzyma się, zadziwę Was, narkotyki. I być może ktoś nawet o tym wie, więc zechce zawłaszczyć? Osoba dyżurująca w aptece nie jest debilem oraz jasnowidzem. Na recepcie ma jedno opakowanie, nie może wydać dwóch i nie poznaje lekarzy po aurze świętości, która ich otacza. A już pokazywanie farmaceutki jako rozespanej i leniwej kretynki jest po prostu skandaliczne. I do tego kolejny budyń zamiast mózgu.

Nie chce mi się. Po prostu nie chce mi się omawiać kolejnych punktów programu. Jestem zwyczajnie oburzona. Tym, jak pokazuje się kobiety, matki, lekarzy, aptekarzy, pielęgniarki, szefów (o tym nie mówiłam), profesjonalizm (nie mówiłam) i relacje damsko-męskie (nie mówiłam). Zaczęło mi się chcieć obejrzeć film o debilnych ekipach filmowych. Poczynając od scenarzystów.
Bo to było głupie i złe.
BARDZO.

Komentarze

  1. Widziałam. Żenujące.

    Episodes (Odcinki) - widziała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie pierwszy raz o tym rozmawiamy. Nie bierze mnie. Nie potrafię się z tego wytłumaczyć.

      Usuń
    2. Chcialas o glupich filmowcach. Ale fakt, juz odbylysmy te rozmowe, zapomnialo mi sie.

      Usuń
    3. - Ależ Wodzu! Co Wódz?
      - To ja przepraszam.

      Usuń
  2. Jejkuu słowo w słowo tak bym to opisała, już się zaczęłam rozglądać , czy nie siedzisz obok mnie!Bardzo pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ciebie też :)
      Cieszę się, że mnie serial zdenerwował, bo inaczej nie odezwałabyś się, prawda?

      Usuń
  3. Zobaczyłam z jakieś 10 minut i mnie odrzuciło pozostawiając ślad na ścianie oraz guza. Ten serial grozi obrażeniami ludzi na się oraz otoczenie. Większej bzdury dawno nie widziałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominam, że jesteś chora. I masz tę część mieszkania po remoncie. Nie wal głową, gdzie popadnie, bo zostają ślady ;)

      Usuń
  4. Se paniusia obejrzy może dla rozluźnienia:
    http://www.filmweb.pl/serial/Ho%C5%BCy+doktorzy-2001-133968

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja oglądam z upodobaniem :D Gdyż ja bardzo lubię gówniane seriale, pasjami uwielbiam! I Lekarze mi bardzo pasują, nie tak bardzo, jak Xena Wojownicza Księżniczka, ale dają radę.

    A o stereotypach w tymże, to można pisać prace dyplomowe. Było tam np. o wielodzietnych rodzinach - że pani rodzi czwarte dziecko, to wiadomo, patologia, ona głupia i gruba, on debil i brzydki, i w swetrze po pradziadku. Pełno tam takich kwiatków, mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukłon w stronę drugiej-mamy i dorenki, hehehe.

      Usuń
    2. Łoo, jakie ja cuda potafię oglądać to pojęcia nie macie:))))
      Jedyne co to zombiaki i wampiry mi nie wchodzą:))

      Usuń
    3. Odmóżdżacze są czasem potrzebne, Dorotko.

      Usuń
    4. To ja pozdrowię moją koleżankę z klasy ogólniackiej, która urodziła czterech synów i niestety nie jest ani biedna, ani głupia, ani gruba. I to naprawdę przesada. Ja jej nie życzę zaraz nadwagi, ale żeby tak po trzech ciążach (jednej bliźniaczej) mieć figurę jak nastolatka??? Świństwo.

      Usuń
  6. Nie widziałam "lekarzy", ale z takich samych względów porzuciłam "Prawo Agaty" po pierwszym odcinku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie nie lubię powielania głupich i szkodliwych stereotypów. Ale czegóż wymagać...

      Usuń
  7. ANIEMÓWIŁAM? ;)
    Mój telewizor szczęśliwie odbiera kilka kanałów tematycznych i tam zawsze mogę znaleźć ukojenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądam Lekarzy z tego samego powodu, co reklamy - lubię analizować, w jaki sposób twórcy robią ludziom wodę z mózgu (ew. budyń). Fakt, w tym odcinku scenarzyści wspięli się na wyżyny talentu, trudno się nie zgodzić. Ale z drugiej strony takie sytuacje jak z Nowakiem czy panią w aptece się zdarzają, nie mówię że nagminnie, ale jednak. Sama miałam do czynienia z panem wysoko kształconym doktorem, który w mojej małej mieścinie był ginekologicznym guru, a jak się okazało, że mam cukrzycę ciążową, to kazał mi przestać jeść cukierki i na tym się leczenie skończyło. Nie usprawiedliwiam twórców serialu, ale sama wiesz, że liczy się oglądalność, kto by tam się przejmował, że powiela stereotypy... :)
    Pozdrawiam
    Gaba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabo - oczywiście że masz rację i to stuprocentową. Sama jestem idealnym dowodem na nielubienie lekarzy jako nacji (na imprezach koledzy - lekarze mają przykazane siedzieć daleko ode mnie). Chodzi mi jednak o to, by nie czynić reguły z wyjątków. Szczególnie że łatwo się gada takiemu scenarzyście, gdy zdrów. Ciekawe, co by zrobił w chorobie - zwłaszcza ciężkiej.
      Lekarz jest ludź, jak każdy. Wykształcenie nie czyni wszak człowiekiem. A już najbardziej bogiem (to ma się też do pielęgniarek, aptekarzy itp.). Jednak nagonka... FUJ.
      No i mój odwieczny przedmiot uwielbienia, czyli antyfeminizm. Nożeszkurwamać.

      Usuń
    2. Oglądam właśnie kolejny odcinek (ten który będzie za tydzień w tv) - też się zadzieje :)
      Jakbyś miała do wyboru - operować, bo pan ordynator każe czy wyjść wcześniej ze szpitala, bo dziecko czeka, to co byś zrobiła?
      A, i udowodnili, że "lekarz też ludź" - groźny pan ordynator, nieludzki, zasadniczy - a jednak ma uczucia - zaopiekował się pieskiem pacjenta :)
      G.
      Pozdro

      Usuń
    3. Pan ordynator jest szefem. To jest mocno uciążliwe zajęcie, wiem coś o tym.
      Gabo - czy ja mówiłam, że się cieszę z twojego ujawnienia? A więc się cieszę. Pacz, jak podskakuję. O. :)

      Usuń
  9. Oj, stokrotne dzięki, że uchroniłaś mnie od oglądania tego gniota. Przymierzałam się już jakiś czas, teraz już wiem, że się nie przymierzę, jakem dyżurująca farmaceutka. Howgh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako farmaceutka powinnaś stanowczo unikać.
      Proponuję jakiś serial komediowy o informatykach :)

      Usuń
  10. Szczęśliwie nie wiem, co to za serial :). Ale nieszczęśliwie znam inne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam telewizjęęęę tylko do końcaaa maaajaaaa!
      (Powiedziała, jakby oglądała w telewizji).

      Usuń
    2. A ja w weekend widziałam telewizor, a w nim nową telewizję, stopklatka się to to nazywa i zapowiada nader obiecująco (z punktu widzenia okazjonalnie spotykającej sprzęt rtv ;-))

      Usuń
    3. Pogardzam telewizją. Wymówiłam im, jak wiesz. FOREVER.
      (Zajęło mi to wiele lat, bo pierwsze jaskółki nastapiły w 1998).

      Usuń
    4. Liczy się skuteczność, a tej nie można Ci odmówić :)

      Usuń
    5. Jak chcę komuś dziurę w brzuchu wywiercić... TO WYWIERCĘ!

      Usuń
    6. I nie trzeba Ci o tym przypominać co pół roku.

      Usuń

Prześlij komentarz