2035

Wpadłam do Protoplastów po jajka, gdyż Matka znosi. Znaczy - z targu znosi. Podobno wiejskie. Mnie tam wszystko jedno, byle nie klatkowe, gdyż ja z kolei nie znoszę. Mianowicie zwierzęcego upodlenia. A z Matką się nie kłócę, tylko biorę, jak leci. Wpadłam, to mnie Matka napadła. Kawą, podstępna taka. Wódki i pacierza nigdy nie odmawiam i popijam to kawą. Kawusią. Kawulką. Nie miałam siły na sprzeciw. Ojciec dobił w ciągu kwadransa i plany na przyzwoity powrót do domu diabli wzięli.

Muszę przyznać, że ja to nawet lubię tych moich rodziców. Mają bogate życie wewnętrzne i prawie 150 lat. Razem je mają - gdyby osobno, to wizytowałabym pewnie mauzoleum. A nie mam pewności czy tam nie trzeba czasem takich muzealnych kapciów. Chociaż... gdyby mauzoleum miało gabaryt, mogłabym się w takim kapciochu trochę poślizgać po posadzkach. Albowiem z niektórych spraw się nie wyrasta. (Och, stateczna pani w średnim wieku, sukience biznesowej oraz szpilce - popierdalająca ślizgiem w kapciochu oraz okrzyku ustnym, dajmy na to: "ZWYCIĘŻYMY!!!" - pyszności).

Ojciec miał zaległości, wobec czego podstępnie wciągnął mnie w niebezpieczne dysputy polityczno - gospodarcze, przetykane licznymi wrzaskami oraz wybitnie inteligentnymi podsumowaniami typu: "Co ty tam możesz wiedzieć?!" (w obie strony). Niespecjalnie przepadam, a on wręcz przeciwnie, to się dla niego zmuszam. Opowiadam też o pracy i oni potem wpadają w spazm, gdyż opowiadam barwnie, dołączając choreografię. Finalnie dyskurs dążył donikąd, gdyż z prawnikiem nie dojdziesz, on w stosownym momencie dokona zgrabnej wolty i wypowie twoje zdanie jako swoje, a potem się pokłóci, że wcale tego nie mówiłaś. Chodzi wyłącznie o potyczkę. Potykamy się zatem, każdy o co tam ma.

Ostatecznie wrzasnęłam:
- Sikam na to i idę stąd!
Po czym udałam się do łazienki, gdzie doszły mię słuchy, jakoby Matka zmywała Ojcu głowę za jego całkowity brak myśli twórczej. Postanowiłam wybić tępym nożem kropkę nad "i", wyprułam z cichego zakątka i huknęłam:
- A teraz podsumuję tę dyskusję jednym zdaniem, a ty (wskazałam na Ojca paluchem) CISZA! Uwaga, mówię. W tym kraju będzie dobrze dopiero wtedy, gdy za rządzenie wezmą się...
- KO-BIE-TY! - wybrzmiało staccato duetu damskich głosów, bo Matka wie, kiedy się wtrącić.
Ojciec zamaszyście przeciął powietrze odnóżem górnym, więc głos został mi odebrany.
- Cisza! Bo obiadu nie dostaniesz! - pomachała Matka palcem wskazującym i już z czystym sumieniem mogliśmy udać się do przedpokoju, by mię przyodziać i wyprawić w noc ciemną, którą uporczywie udaje popołudnie. Uprzednio upstrzywszy całusami. Mię upstrzywszy.

Całkiem niegłupia rozrywka, mózg się rozpręża i marszczy.

Komentarze

  1. ZWYCIĘŻYMY! Choćby i ślizgiem na kapciochu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem ponuro - ciesz się, że można z nimi tak fajnie pogadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam w puli genowej wspólnego jest!

      Usuń
    2. Nie chodzi o pulę. Powinnom dopisać słowo "jeszcze". Matka, z którą zawsze mogłom pogadać na każdym poziomie abstrakcji, cofa się w rozwoju. Strasznie to bolesne, nawet jeśli ma się jeszcze innych partnerów do pogawędki. Mam nadzieję, że Twoi nie stracą lwich pazurów.

      Usuń
    3. Posunęli się, wierz mi - zwłaszcza tato. Rozumiem Cię całkowicie.

      Usuń
    4. Trzeba korzystać z takich okazji, nigdy nie wiadomo,czy to nie ostatni raz

      Usuń
    5. Dlatego właśnie korzystam :)

      Usuń

Prześlij komentarz