2218
Leśniewski w coraz lepszej formie. Dziadkowie, z którymi jest systematycznie (czyli raz w tygodniu) socjalizowany, twierdzą, że urósł. My tego nie widzimy, co zrozumiałe. Za to z przyjemnością odnotowujemy, że w samochodzie nie płacze już cały czas - trochę pojęczy na początku, a potem zwija się w kłębek i drzemie. Radość, że znów udało się wrócić do domu po podróży, jest ogromna.
Wyprowadzany na spacer na smyczy zachowuje się w miarę przyzwoicie. Zresztą niczego specjalnego od niego nie oczekujemy. Ot, żeby się nie wyrywał i nie darł mordy. Z tym drugim jest gorzej, ale podejrzewam, że on to robi ze strachu. Lubi się kopnąć tu i tam, bodźców ma wtedy dużo, więc sikawka z emocji się wyłącza, ale świadomość, że za płotem istnieje jakieś życie, wydaje się całkiem pociągająca.
Przestał zwiewać przez szparę między szczebelkami, może dlatego, że urósł i już się chyba nie mieści, co przyjmuję z ulgą. Ogólnie jest wyraźnie spokojniejszy i być może zaczyna wierzyć, że nie pozbędziemy się go z byle powodu. Bo pewnie jeszcze nie wie, że nie pozbędziemy się go wcale, ale ufam, że i to kiedyś zrozumie. Lubi leżeć na ciepłej podłodze przed drzwiami na taras i obserwować kury sąsiada, znajduje zagubione pół roku temu kocie obroże i wyschnięte żaby z zeszłego sezonu. Jest radosny, po szczenięcemu aktywny, psoci, roznosi chałupę i przysposabia sobie różne sprzęty. Niech ma. Czekam na nowe, większe legowisko, by móc aktualne wysłać innemu, potrzebującemu pieskowi.
Przymila się do kotów, a dziś przyłapałam go na jakichś zażyłościach z Edkiem. Obaj się zerwali i odeszli w różne strony pogwizdując. Niemniej matczynemu oku nic nie umknie i to jest dodatkowa informacja dla Zuzanny, jeśliby ewentualnie jeszcze nie pojęła, że matki wią. Fakt, że nic nie mówią, nie oznacza, że nie przyjęły do wiadomości.
Poza tym pogoda jest boska i tulipany nam wzeszły. Niebawem może być całkiem ładnie. Pod warunkiem, że pies wszystkich nie wyciągnie, co czyni z lubością.
Wyprowadzany na spacer na smyczy zachowuje się w miarę przyzwoicie. Zresztą niczego specjalnego od niego nie oczekujemy. Ot, żeby się nie wyrywał i nie darł mordy. Z tym drugim jest gorzej, ale podejrzewam, że on to robi ze strachu. Lubi się kopnąć tu i tam, bodźców ma wtedy dużo, więc sikawka z emocji się wyłącza, ale świadomość, że za płotem istnieje jakieś życie, wydaje się całkiem pociągająca.
Przestał zwiewać przez szparę między szczebelkami, może dlatego, że urósł i już się chyba nie mieści, co przyjmuję z ulgą. Ogólnie jest wyraźnie spokojniejszy i być może zaczyna wierzyć, że nie pozbędziemy się go z byle powodu. Bo pewnie jeszcze nie wie, że nie pozbędziemy się go wcale, ale ufam, że i to kiedyś zrozumie. Lubi leżeć na ciepłej podłodze przed drzwiami na taras i obserwować kury sąsiada, znajduje zagubione pół roku temu kocie obroże i wyschnięte żaby z zeszłego sezonu. Jest radosny, po szczenięcemu aktywny, psoci, roznosi chałupę i przysposabia sobie różne sprzęty. Niech ma. Czekam na nowe, większe legowisko, by móc aktualne wysłać innemu, potrzebującemu pieskowi.
Przysposabia - np. żyrafkę antyprzeciągową. Nie znajdowała zastosowania, bo u nas nie ciągnie. |
Poza tym pogoda jest boska i tulipany nam wzeszły. Niebawem może być całkiem ładnie. Pod warunkiem, że pies wszystkich nie wyciągnie, co czyni z lubością.
Matki różne rzeczy wią, bo np. gdy swego czasu dzieciaczki zapytane czy jadły niedojrzały agrest twierdziły że nie i pokazywały otwór gębowy. Zdziwione płakały / bo bolał brzuch/ i pytały skąd matka wie,że jadły. A te cholerne zielone ziarenka agrestu między zębami pozostawały;)
OdpowiedzUsuńZ czasem ziarenka są subtelniejsze, ale i tak wiemy, c'nie? ;)
UsuńMatki wią WSZYSTKO!
OdpowiedzUsuńPodłość taka!
UsuńI tym zdjęciem utwierdzasz mnie w przekonaniu, że Lesio /poza wszystkimi innymi zaletami/ może być również świetnym uzupełnieniem dekoracji wnętrza - w kolorystyce i stylistyce. Kominek WOW!!!
OdpowiedzUsuńTeraz wracam nadrobić zaległości w czytaniu poprzedniego posta.
Muszę Ci koniecznie pokazać, jak kominek wyglądał wcześniej :)
Usuń