Piątek

- 4 800 kg.

Z powodu utraty wagi humor poprawił mi się gwałtownie. Zepsuty został natychmiast po przybyciu do pracy. Czyli standard. Czy ktoś jest zorientowany, kto wymyślił narady służbowe? Jest ktoś? Jakby można było zlinczować tego myśliciela, to ja się zgłaszam.

Ze strony koleżanki – psujki trwa milczenie. Bardzo sobie to cenię. Mam naszykowaną lodówkę, w razie, jakby zadzwoniła. Wejdę do lodówki i stamtąd będę z nią rozmawiała.
Czynem przestępczym koleżanki podzieliłam sie z M., który wie, o co chodzi. 15 minut zajęło mi umieszczanie mu na miejscu gałek ocznych.
- Nie wierzę, to niemożliwe! – podsumował.
A jednak.
Ustaliliśmy, że człowiek pod wpływem emocji robi straszne głupstwa, co jest dla nas cenną nauką na przyszłość.
Na tym dyskusja się zakończyła, albowiem M. płynnie przeszedł do rozmowy z centralą i rozmowa ta zdenerwowała go 20 razy bardziej niż mnie czyn przestępczy prawiebyłejkoleżanki. Przynajmniej tak wnoszę z objawów: niekontrolowane dźwięki, trzęsące się ręce, piana na całej twarzy.
Rozmowy z centralą są, jak widać, szkodliwe – proszę się wystrzegać.

Cieszę się, że weekend zagląda w okna. Co prawda mam do zrobienia trzy duże rzeczy: księgowość wspólnoty, odpowiedź na pismo komornika, którą trzeba szczególnie przemyśleć i wizytę quasi-towarzyską u kuzyna, który toczy nierówny bój ze swoim pracodawcą na okoliczność niewypłacania mu wynagrodzenia. Występuję tam w roli eksperta, wskazując dokumentację, która stanie się środkiem dowodowym w sądzie pracy, bo inaczej nie pociągnie.

Poza tym chciałabym posprzątać. Razem z rodziną. Chciałabym inne rzeczy porobić razem z rodziną. Chciałabym zobaczyć się z J., która wróciła wczoraj z Tunezji, przywożąc zapewne opaleniznę oraz sporo miłych wrażeń. Z Mamą muszę trochę pogadać, znowu nie mamy dla siebie wcale czasu. O leżeniu i gniciu w kącie to już nie wspominam.

Zbroję się na byłego małżonka, bo szpiedzy donieśli, że ma zamiar zafundować Potomstwu pobyt nad morzem w długi weekend. Zafunduje, owszem. Zaraz po tym, jak spłaci zaległości alimentacyjne. Inaczej może sobie morze wsadzić wiecie gdzie. Jeśli mu się zmieści.

Skończyłam tom 1 powieści Mai Lidii Kossakowskiej i mam chrapkę na drugi. Muszę nabyć drogą kupna, bo nikt ze znajomych nie posiada.
Chwilowo przerzuciłam się na „Merde. Rok w Paryżu” i stwierdzam, że Francuzi nie robią nic dziwnego. Z punktu widzenia Polaków, oczywiście. Dla Angola rzeczywiście może być to szok.

Matko, kończę, bo dostałam słowotoku.
Nie przemęczajcie się dziś.
Wypoczywajcie w sobotę i niedzielę – ma być piękna pogoda.
Pa pa.

Komentarze