Przyszedł czas diet

Donoszę uprzejmie, że w czym, jak w czym, ale w odchudzaniu to ja mam wprawę. Otóż ja się, Szacowni Czytelnicy, odchudzam całe życie. I nie przestanę!!!
Nadeszła wiosna i słońce boleśnie obnażyło całą, ukrytą dotąd pod warstwami odzieży, prawdę. Stanęłam dziś na wagę i ona wybuchła, niestety. A, jak wiadomo, mamy w planie w tym roku wymarzony urlop w ciepłych krajach, gdzie człowiek będzie zmuszony pokazać to i owo.
Wolałabym, żeby mężczyźni mdleli na widok moich uroczych kształtów, a nie z przerażenia.
Poza wszystkim po prostu źle się czuję, w ciuchy nie wchodzę, jestem ociężała i mam już tego dość. Na szczęście moi bliscy zwykli wspierać mnie w trudnych chwilach, a Najlepszy Mężczyzna na Świecie nigdy ani słóweczkiem nie wspomina, że powinnam uszczknąć coś z tej lub tamtej strony. Pewnie dlatego jeszcze żyje.
;o)
Więc dziś, Proszę Państwa, poranek – dzień pierwszy. Plany są szeroko zakrojone albowiem mam zamiar przejść na dietę rozłączną. W ogóle. Trafia bowiem do mnie argument związany z enzymami trawiennymi wydzielanymi w zależności od potrzeb. Myślę, że dieta nie jest szczególnie obciążająca i z takim sposobem żywienia dam sobie radę na stałe.
Rodzina nie będzie przymuszana, bynajmniej.

Na wszelki wypadek kupiłam sobie piękny, wiosenny kostium (za bezcen w dodatku) w rozmiarze za małym.
Powiem Wam, jak się w niego wbiję. I to będzie piękna chwila.

Spokojnie oczekuję informacji od koleżanki z problemami, odbywam rozmowy telefoniczne z kuzynem – chwilowo z powodów zdrowotnych uwięzionym w domu, opiekuję się kotem J. (wczoraj SAMA wyciągnęłam trzy kleszcze – FUJ), która wybyła na tygodniowe wojaże, marzę o pogaduszkach z Mamą, mam w planie życie towarzyskie, pracuję, pracuję, pracuję i muszę kopsnąć się do sklepu z potomstwem, bo nie ma butów i majtki mu z tyłka zlatują. Chciałabym pobyć trochę z Szefem, naprawdę.

Myśląc pozytywnie – macham Wam nóżką.

Komentarze