Wczoraj było przykre popołudnie

Bo wywiadówka niestety wypadła blado. Młoda przeżywa jakiś kryzys tożsamości – zawsze myślałam, że to się zaczyna później. Kryzysy i bunt u trzynastolatki mnie załamują, nie bardzo byłam na to przygotowana. Odmawia uczenia się, ma to gdzieś. Tzw. moralniak był wczoraj długi i bolesny. Nastapiła konfiskata sprzętu maści wszelakiej. Nastąpiła konfiskata koleżanek. I nastąpiła konfiskata zaufania. Ogólnie przykro się zrobiło, ale jako że wzniosłam się na wyżyny retoryki – mam nadzieję, że podziała. Zwyczajnie nie umiem jej wychowywać inaczej, może powinnam skroić jej tyłek, ale nie potrafię. Właściwie to jak wlać pannicy, która jest prawie taka duża, jak ja? A ja do małych nie należę. Poza tym zupełnie nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać.
W związku z tym truję. I mam nadzieję, że to trucie odniesie jednak jakiś skutek.
Podsumowując – nie mam dziś humoru.

Waga rusza. W sumie przez dwa dni spadło mi 0,5 kg. Teraz już znacznie wolniej, ale mnie się aż tak nie spieszy i to tempo mnie satysfakcjonuje. Do urlopu jeszcze ponad dwa miesiące – zdążę. Najbardziej cieszy, że głód mnie już nie dręczy, ale i tak posiłki wyznaczają mi rytm życia. Żarcie mi się nie śni, ale kto wie, co będzie za miesiąc. Miewam wizje kulinarne :o)
Parę dni temu poinformowałam Szefa, że boli mnie głowa.
- Czegoś ci w organizmie brakuje – stwierdził – na przykład kilograma parówek.
Fakt.

Komentarze