1244
Dziś dzień pod wezwaniem Babci Sąsiadki. Wyskoczyłyśmy (jaka fajna nazwa na poruszanie się z prędkością 1 km na 10 godzin) sobie na piwko do wcześniej eksplorowanego miejsca. Właściwie to ja piwko (małe), a Babcia Sąsiadka, przepraszając usilnie, na soczek ze świeżej marchewki. Uzasadnieniem było pobranie większej ilości środków przeciwbólowych na okoliczność wstania z łóżka (mam randkę z Asią, wstać trzeba). Przy okazji dowiedziałam się, jak Babcia Sąsiadka podlega rozwojowi. Otóż wyobrażą sobie, że postanowiła dziś użyć szminki! Niestety się nie udało, bo prawą ręką nie ma możliwości, a lewą nie wychodzi. Postanowiłam więc podarować Babci Sąsiadce błyszczyk do ust z gąbeczką, w kolorze w miarę neutralnym. Powinna dać sobie radę. W przyszłym tygodniu postanowiłyśmy odbyć wycieczkę do IKEI, bo Babcia Sąsiadka nigdy nie była, a katalogi właśnie dostarczono i to jej działa na wyobraźnię. A jak ją powiadomiłam, że będzie mogła usiąść w każdym fotelu i poleżeć w każdym łóżku, to się z...