1236
Nie wiem, jak to się stało, ale w czasie obecnych wakacji mózg mi się zawiesił. Nie byłam w stanie wykonywać żadnych czynności, których wykonać absolutnie nie musiałam. Od komputera, o czym już było, odrzucało mnie na kilometr. Właściwie wciąż odrzuca, ale walczę z tym.
Z bardzo interesujących zjawisk: odrzuciło mnie nawet od książek. Ponieważ coś takiego nie zdarzyło mi się przez lat trzydzieści siedem (wiedzę tajemną posiadłam mając latek trzy), obserwowałam siebie z dystansem i niejakim zadziwieniem. Ale jak to? Od czytania?!
Nie wiem. Nie skonstruowałam żadnych wniosków.
W ramach przełamywania się i ogarniania, skończyłam dziś Zośkę Papużankę i powiadam Wam - warto. O "Szopce" bardzo fajnie napisała już wcześniej Chuda - i nie ukrywam, że mnie zachęciła, zwłaszcza że popchnęła też temat w rozmowie - więc pozwolę sobie nie powtarzać tego, co już zostało znakomicie wyłuszczone. Dość powiedzieć, że lekko się zawiesiłam na ostatniej stronie i trwałam tak czas jakiś, a w głowie myśli kłębiły się jak opętane. No i forma. Jeszcze forma! Jakkolwiek jestem przeciwniczka oddzielania jej od treści, to w tym przypadku niemożliwym jest nie pochylić się nad sprawnością werbalną autorki. Pyszności.
Prócz tego przełamałam lenistwo swe i dokonałam niewielkiej wyprzedaży na Allegro. Chwilowo zakończyłam wystawianie i rozpoczęłam zastanawianie na okoliczność: co by tu jeszcze wypchnąć, panowie, co by tu jeszcze pchnąć.
Od jutra biorę się za zaległości w księgowaniach.
No i szukam roboty.
Jakby ktoś coś.
O Mikołajku ustawicznie.
Z bardzo interesujących zjawisk: odrzuciło mnie nawet od książek. Ponieważ coś takiego nie zdarzyło mi się przez lat trzydzieści siedem (wiedzę tajemną posiadłam mając latek trzy), obserwowałam siebie z dystansem i niejakim zadziwieniem. Ale jak to? Od czytania?!
Nie wiem. Nie skonstruowałam żadnych wniosków.
W ramach przełamywania się i ogarniania, skończyłam dziś Zośkę Papużankę i powiadam Wam - warto. O "Szopce" bardzo fajnie napisała już wcześniej Chuda - i nie ukrywam, że mnie zachęciła, zwłaszcza że popchnęła też temat w rozmowie - więc pozwolę sobie nie powtarzać tego, co już zostało znakomicie wyłuszczone. Dość powiedzieć, że lekko się zawiesiłam na ostatniej stronie i trwałam tak czas jakiś, a w głowie myśli kłębiły się jak opętane. No i forma. Jeszcze forma! Jakkolwiek jestem przeciwniczka oddzielania jej od treści, to w tym przypadku niemożliwym jest nie pochylić się nad sprawnością werbalną autorki. Pyszności.
Prócz tego przełamałam lenistwo swe i dokonałam niewielkiej wyprzedaży na Allegro. Chwilowo zakończyłam wystawianie i rozpoczęłam zastanawianie na okoliczność: co by tu jeszcze wypchnąć, panowie, co by tu jeszcze pchnąć.
Od jutra biorę się za zaległości w księgowaniach.
No i szukam roboty.
Jakby ktoś coś.
O Mikołajku ustawicznie.
Też bym się zmartwiła, jakby mnie od słowa pisanego odrzuciło... A jakieś nowe przyjemności Ci się nie zalęgły;)?
OdpowiedzUsuńNie. Dziwne, co?
Usuńpozostaje mieć nadzieję, że minie:)
UsuńZwalczyłam ;)
UsuńJa odkładam czytanie na długie samotne dni,na razie chłonę czas ,bo skręci mnie niedługo przecież z tęsknoty,kiedy już żadnej córki nie będę miała w domu.
OdpowiedzUsuńRobota też by się zdała.
Nie odkładaj. Wielu rzeczy nie da się w życiu zrobić. W tym: przeczytać wszystkich książek ;)
Usuń