1239
O promocji
Otóż od dłuższego czasu wzbiera we mnie ta promocja i ujście musi znaleźć, w przeciwnym bowiem wypadku doznam potężnej frustracji, jeść przestanę, schudnę, zeschnę i do reszty zgłupieję.
Jedyny słuszny słownik internetowy (i nie będziemy teraz toczyć dyskusji na temat: czy naonczas Doroszewski przystaje) podaje następujące definicje tego słowa:
1. «działania zmierzające do zwiększenia popularności jakiegoś produktu lub przedsięwzięcia; też: każde z tych działań»
2. «prawo ucznia do przejścia do następnej klasy»
3. «przyznanie komuś tytułu naukowego lub stopnia oficerskiego; też: ceremonia takiej nominacji»
4. «zamiana pionka na figurę w szachach lub na damę w warcabach».
W moich rozważaniach porzucam kwestię zamian pionów, nadawania tytułów bądź też przepychania bachorów do kolejnych klas. Proponuję skupić się na działaniach zmierzających do zwiększenia popularności jakiegoś czegoś.
Słowo promować robi obecnie nieokiełznaną wprost karierę. Z jednej strony owe promocje napadają na nas w każdej placówce handlowej. Z drugiej - wdzierają się do życia za pośrednictwem mediów. Wszyscy coś promują. I to, Drogie Państwo, budzi we mnie sprzeciw.
Otóż.
Wychodzi gruba baba (czyli ja) na ulicę i promuje otyłość. Ciekawe, że nie promuje wieku średniego ani też pewnego zaangażowania intelektualnego. Bo mogę się zgodzić, że czoło moje, zdecydowanie myślą skażone, może się w oczy temu motłochu nie rzucić. Ale nie czarujmy się - wiek się rzuca. Więc czemuż to, ach, czemuż nie promuję bycia rycząca czterdziestką? Czemuż to gruba baba (czyli ja) nie może cierpieć na jakieś schorzenie, w tym - w najłagodniejszej możliwej opcji - horrendalne obniżenie przemiany materii? Czemu musi ona (czyli ja) promować otyłość? Nie wystarczy, że sama się sobie ostatnio nie kłania?
Idą parkową alejką dwie miłe panienki - w wersji hardcore: dwóch miłych młodzieńców, trzymają się za ręce i promują homoseksualizm. Dlaczego para zróżnicowana płciowo nie promuje heteroseksualizmu? Dlaczego choćby, jeśli są - dajmy na to - młodzi, nie promują przynajmniej związków pozamałżeńskich? Czy tych czworo z początku akapitu w ogóle może promować to, co promuje? To się naprawdę da?
I nie chcę już rozpatrywać obnoszenia się. Zanim kto słowo na ten temat z siebie wyrzuci, pytam: czy baba, kupująca w mięsnym schaboszczaka z kością dla męża nie obnosi się ze swoją heteroseksualnością?
Przykłady można by mnożyć - już to feministki, ateiści, wegetarianie itepe - ale mi się nie chce. Każde się tam rozejrzy wokół i se samo znajdzie. Wszakże bez przerwy łażą i promują.
Budzi jedynie moją uzasadnioną wątpliwość fakt, że chudzi, biali, katoliccy heterycy niczego nie promują. No co, nie starcza im wyobraźni? Nie chcą nikogo przekonać? Zachęcić nie chcą? Postawy swej nie propagują w narodzie? Dlaczego trzydziestoletni blondyn nie promuje aryjskości? Może się jaki zideologizowany murzyn przemaluje? Plakatówką, dajmy na to. Dla całkowicie przekonanych olejna.
Na czym, do ciężkiej cholery, polega promowanie? Otóż zgodnie z definicją słownikową, na podejmowaniu działań, zmierzających do zwiększenia popularności czegoś. Czy naprawdę ktoś uważa, że gruba baba (czyli ja) chce, żeby wszyscy mieli nadwagę? Czy naprawdę ktoś uważa, że istnieją ludzie, którzy chcą, by wszyscy byli homoseksualni? Czy to w ogóle możliwe? Jak zachęcić kogoś do zmiany zainteresowań erotycznych? NO JAK?!
Dlaczego większość osób występujących w mediach nie promuje głupoty? Tu bym akurat upatrywała działań zamierzonych. Ci rzeczywiście chcą, by odbiorca był na podobnym do nich poziomie. A nie promują. Ciekawe.
Quo vadis, świecie? Bo mnie się wydaje, że ciśniesz w ślepą uliczkę.
A tu prawda, pomoc dla Mikołajka, jak malowana. PROMUJĘ!!!
Otóż od dłuższego czasu wzbiera we mnie ta promocja i ujście musi znaleźć, w przeciwnym bowiem wypadku doznam potężnej frustracji, jeść przestanę, schudnę, zeschnę i do reszty zgłupieję.
Jedyny słuszny słownik internetowy (i nie będziemy teraz toczyć dyskusji na temat: czy naonczas Doroszewski przystaje) podaje następujące definicje tego słowa:
1. «działania zmierzające do zwiększenia popularności jakiegoś produktu lub przedsięwzięcia; też: każde z tych działań»
2. «prawo ucznia do przejścia do następnej klasy»
3. «przyznanie komuś tytułu naukowego lub stopnia oficerskiego; też: ceremonia takiej nominacji»
4. «zamiana pionka na figurę w szachach lub na damę w warcabach».
W moich rozważaniach porzucam kwestię zamian pionów, nadawania tytułów bądź też przepychania bachorów do kolejnych klas. Proponuję skupić się na działaniach zmierzających do zwiększenia popularności jakiegoś czegoś.
Słowo promować robi obecnie nieokiełznaną wprost karierę. Z jednej strony owe promocje napadają na nas w każdej placówce handlowej. Z drugiej - wdzierają się do życia za pośrednictwem mediów. Wszyscy coś promują. I to, Drogie Państwo, budzi we mnie sprzeciw.
Otóż.
Wychodzi gruba baba (czyli ja) na ulicę i promuje otyłość. Ciekawe, że nie promuje wieku średniego ani też pewnego zaangażowania intelektualnego. Bo mogę się zgodzić, że czoło moje, zdecydowanie myślą skażone, może się w oczy temu motłochu nie rzucić. Ale nie czarujmy się - wiek się rzuca. Więc czemuż to, ach, czemuż nie promuję bycia rycząca czterdziestką? Czemuż to gruba baba (czyli ja) nie może cierpieć na jakieś schorzenie, w tym - w najłagodniejszej możliwej opcji - horrendalne obniżenie przemiany materii? Czemu musi ona (czyli ja) promować otyłość? Nie wystarczy, że sama się sobie ostatnio nie kłania?
Idą parkową alejką dwie miłe panienki - w wersji hardcore: dwóch miłych młodzieńców, trzymają się za ręce i promują homoseksualizm. Dlaczego para zróżnicowana płciowo nie promuje heteroseksualizmu? Dlaczego choćby, jeśli są - dajmy na to - młodzi, nie promują przynajmniej związków pozamałżeńskich? Czy tych czworo z początku akapitu w ogóle może promować to, co promuje? To się naprawdę da?
I nie chcę już rozpatrywać obnoszenia się. Zanim kto słowo na ten temat z siebie wyrzuci, pytam: czy baba, kupująca w mięsnym schaboszczaka z kością dla męża nie obnosi się ze swoją heteroseksualnością?
Przykłady można by mnożyć - już to feministki, ateiści, wegetarianie itepe - ale mi się nie chce. Każde się tam rozejrzy wokół i se samo znajdzie. Wszakże bez przerwy łażą i promują.
Budzi jedynie moją uzasadnioną wątpliwość fakt, że chudzi, biali, katoliccy heterycy niczego nie promują. No co, nie starcza im wyobraźni? Nie chcą nikogo przekonać? Zachęcić nie chcą? Postawy swej nie propagują w narodzie? Dlaczego trzydziestoletni blondyn nie promuje aryjskości? Może się jaki zideologizowany murzyn przemaluje? Plakatówką, dajmy na to. Dla całkowicie przekonanych olejna.
Na czym, do ciężkiej cholery, polega promowanie? Otóż zgodnie z definicją słownikową, na podejmowaniu działań, zmierzających do zwiększenia popularności czegoś. Czy naprawdę ktoś uważa, że gruba baba (czyli ja) chce, żeby wszyscy mieli nadwagę? Czy naprawdę ktoś uważa, że istnieją ludzie, którzy chcą, by wszyscy byli homoseksualni? Czy to w ogóle możliwe? Jak zachęcić kogoś do zmiany zainteresowań erotycznych? NO JAK?!
Dlaczego większość osób występujących w mediach nie promuje głupoty? Tu bym akurat upatrywała działań zamierzonych. Ci rzeczywiście chcą, by odbiorca był na podobnym do nich poziomie. A nie promują. Ciekawe.
Quo vadis, świecie? Bo mnie się wydaje, że ciśniesz w ślepą uliczkę.
A tu prawda, pomoc dla Mikołajka, jak malowana. PROMUJĘ!!!
Nie no,wszyscy wszystko promują ,a jak nie promują to uwaga: tworzą projekty.
OdpowiedzUsuńNa promowanie nie jestem czuła,ale na projektowanie już tak.
To muzyk nie tworzy już kompozycji,utworu,piosenki,on proszę ja Ciebie tworzy projekt, to samo czyni czy to nauczyciel,czy piekarz czy artysta.
Takie to czasy moja pani.
Fakt.
UsuńA ja na to promowanie jestem wyczulona także ze względów ideologicznych.
To ja promuję czytelnictwo, serio je promuję:) Z premedytacją wciskam wszystkim dzieciom na wszelkie okazje książki:)
OdpowiedzUsuńTo akurat tak. Owszem i jak najbardziej. Ja z Tobą, jeśli można.
Usuńod dzisiaj mogę promować tylko zdziwienie
OdpowiedzUsuńBuchacha!
Usuń