1226

A matka?

Matka jest tylko jedna. I sieje rozpierduchę w Busku Zdroju. Mianowicie udała się na turnus do sanatorium (pierwszy raz w życiu) i zapragnęła zasiedlić pokój jednoosobowy. Gdyż nie śpi i się snuje. A jak się snuje, to musi mieć światło, bo po ciemku niedowidzi. Ze światłem też niedowidzi, ale niedowidzące snucie się po nocy przy świetle działa na nią wzmacniająco w zakresie behawioralnym. Trudno snuć się o czwartej nad ranem (przy świetle), jeśli w pokoju śpią inni, obcy zresztą, ludzie.

Doczytawszy w folderze, że jedynkę można posiąść za stosowną dopłatą, postanowiła zaszarżować burżujem, zażądała od ojca wystukania jej numeru telefonu na klawiaturze i rozpoczęła negocjacje. Podobno było ciężko. Recepcyjna panienka zapierała się rękami i nogami, lecz w końcu - po konsultacji z szefostwem - uległa, zmiażdżona argumentacją z użyciem pierwszej grupy inwalidzkiej. Fakt rezerwacji odnotowała i poleciła się stawić.

Matka stawiła się zgodnie z planem. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że przydzielono ją do pokoju trzyosobowego. Jej protesty poparte okazywaniem żywej gotówki, którą zamierzała uiścić zgodnie z przepisami, spełzły na niczym. Argument brzmiał: bo nie.
Matka wyprowadziła się z nerw i skoczyło jej ciśnienie. Skutkiem czego lekarz, przepisujący jej zabiegi, zaordynował wyjątkowo ograniczony zakres. Skutkiem czego matka eskalowała wkurw. Skutkiem czego codziennie wzywana jest do zabiegowego i podaje jej się leki na obniżenie ciśnienia, których nie potrzebuje, bo już zdążyło jej opaść. Argumentów tego typu jednak nikt nie przyjmuje, więc matka wypluwa tabletki za drzwiami.
Bareja.

Zabiegi odbywa cichaczem, płacąc pielęgniarce każdorazowo piątaka. Być może jest to sposób na podbudowanie budżetu sanatorium. Proceder niekoniecznie legalny, acz rozpowszechniony.

Cdn.

Komentarze