1217

Córka Jednorodna wreszcie nabyła stosowną kartę, dzięki czemu za bezcen odbyłyśmy sobie miłą, 40-minutową pogawędkę. Wybitnie nam się kleiło, widać separacja dobrze robi. (Nie mylić z rozwodem - z byłym mężem mi się nie klei, mimo że obchodzimy w tym roku piętnastą rocznicę rzeczonego).

Otóż.
Garść słomy, zgniły koc i grzyb okazały się pokojem z tzw. małżeńskim łóżkiem i szafą. Wysypia się należycie, choć podobno Ola nieco kopie, ale moje zaradne dziecko znalazło na to sposób i leży od ściany. Dzięki temu nie zalicza gleby. Pościel im pożyczono uprzejmie i w ogóle warunki preferencyjne, bo inni musieli zakupić materace.
Na swoim poziomie posiadają kibelek na trzy osoby. Wanna znajduje się piętro wyżej i korzysta z niej osób sześć, ale wyrobili sobie system i nikt nikomu w drogę nie wchodzi.
Kuchnia wyposażona, a w niej 4 (słownie: cztery) lodówki - po jednej na pokój.
Żywią się podstępem. Mianowicie z uwagi na posiadany czas (tego akurat pod dostatkiem), obeszły całe miasteczko i wyczaiły, gdzie i co można kupować najtaniej. W Lidlu nabywają węglowodany za kilka - kilkadziesiąt pensów, w sklepie wszystko za 1 £ wydają 1 £, jak chcą zaszaleć. Tesco codziennie o 21.00 dokonuje porażającej przeceny warzyw i owoców, więc stawiają się tam każdego dnia w punkt, nabywają, zanoszą do domu i zżerają bez zbędnego przechowywania. Mięsa nie spożywają, bo jest bardzo drogie. To akurat memu dziecku (jak i mnie) nie przeszkadza, gdyż zasadniczo i tak ścierwo u nas w odwodzie.
Autobus kosztuje 3,5 £, więc jeżdżą przewozem za 1,5 £ i narzekają, że drogo, ale do kopalni za daleko, żeby dymać z buta. Płacą więc i płaczą.
Pierwsza wypłata spłynęła. Z mojego punktu widzenia prawdopodobnie więcej można by użebrać, ale nie ma co marudzić. O ile się nie mylę, stawka godzinowa wynosi minimalnie ponad 6 £. W porównaniu z naszą stawką godzinową wyrobniczą, to i tak majątek.
Ma katar oraz poparzyła sobie nogę. Na szczęście ani jedno, ani drugie nie zagraża życiu.
Nie zamierza wrócić w wyznaczonym uprzednio terminie, czyli końcem sierpnia. W najlepszym przypadku przybędzie w połowie września. Lub też tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego.
Podśmiechujki sobie urządza z rdzennych mieszkańców. Zbiera dla mnie ponoć gazetki reklamowe, w których pojawiają się najoryginalniejsze przedmioty z półki must have. Typu: teleskopowy chwytnik do upadłego pilota. Żeby nie trzeba było wstawać z fotela.
Poza tym w kopalni ciastek jeść nie wolno. Jak tarteletka z owocami i galaretką nadjedzie do pakowania bez galaretki, należy ją wyrzucić. Jak się pączusia krzywo przytnie, należy go wyrzucić. Cichaczowe pochłanianie produktu lub jego wynoszenie is prohibited. Strictly. Co oczywiście u dziecka wywołuje kilka przemyśleń na temat marnotrawstwa praktycznie pełnowartościowej żywności.
I tu brytyjska ciekawostka: warzywa można codziennie przecenić. Wysoko przetworzony cukier jest natomiast nienaruszalny. Ot, różnica w podejściu polskim i sformalizowanym.

Poza tym na koniec rozmowy powiedziałam:
- Świetnie sobie radzisz, córeczko. Uważaj na siebie. Kocham cię.
I usłyszałam:
- Ja ciebie też.
Widać czasem trzeba od siebie odpocząć, a z dystansu widać lepiej.

Komentarze

  1. "żywią się podstępem"

    łeee, myślałam, że polują na wiewiórki w parku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z pewnym dowcipem, chciały na Żydów, ale wszyscy wyemigrowali do Polski.

      Usuń
  2. ...jeszcze nigdy nie upadł mi pilot... no ale ja prawie wcale tv nie oglądam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle sobie radzi,szacun!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz