1472

Straciłam dziś szansę życia.

Mianowicie pan dyrektor naczelny postanowił podstępnie ubiec mojego bezpośredniego przełożonego i przedstawić mnie wszystkim. Tak, owszem, był w pracy, bardzo niegrzecznie tak Asię oszukiwać. Ale do rzeczy - no to poszliśmy.

- To jest pani Joanna, nowy kierownik bla bla bla. Przyjrzyjcie się jej dobrze, bo chcę jej jeszcze wchrzanić systemy informatyczne, to będziecie się często spotykać.
Wbiło mnie w wykładzinę i do tej chwili mam nadzieję, że to był żarcik.
Ale.
Spodziewałam się, że uda mi się dorwać do głosu, żeby powiedzieć coś o sobie. Na przykład:
- Dzień dobry, nazywam się Joanna ... i za swój największy sukces uważam to, że po dzisiejszym wyprowadzeniu mnie przez dyrektora do piwnic, a potem podłym porzuceniu pod płaszczykiem załatwiania jakichś ważnych spraw, trafiłam sama do biura, nie pytając o drogę. Szczególnie że nie było kogo zapytać. I figa ze Słonia Trąbalskiego (błąka się krąży, jest coraz później)*.

Ludzieeee... Tu jest taki labirynt, że dajcie spokój. Wszyscy pracownicy pytają mnie, jak sobie radzę. Nie, nie z pracą - z przemieszczaniem się.
SZAŁ.


* Ale oczywiście nie - nie pozwolił gęby otworzyć. Co za ludzie jakieś!

Komentarze

  1. gdzie Ty pracujesz? w pierdlu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze zdążysz , spokojnie:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadejdzie jeszcze lepszy moment, jak to w życiu bywa...
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz