1487

Ziewam, lekko kiwiąc się nad klawiaturą. Coś słabo mi się dziś wstawało. Nawiasem mówiąc dyscyplina, którą sobie narzuciłam w okresie lumpenproletariackim, polegająca na wstawaniu o 7.00 choćby nie wiem co, przynosi teraz efekty. Co prawda wstaję o 5.30, ale gdybym przestawiła się wtedy całkowicie na nocny tryb życia - to za cholerę teraz nie uchyliłabym powieki.

Dziś pierwsze spotkanie zespołu, powołanego przez Łoterloo. Oby tylko nie okazał się on moim waterloo, hehe. Z drugiej jednak strony - dostrzegam potrzebę rozmów w grupach, albowiem w fabryce funkcjonuje zasada, jak w poniższym skeczu:


Czyli kontaminacja zabawy w głuchy telefon i pomidora (łon łonemu, łon łonemu). Czeski film, nikt nic nie wie, wszyscy mają za złe. Tymczasem odsłonięta przez moi rzeczywistość wygląda jakby nieco inaczej niż w przekazach. Znaczy - mnie się podoba. A ja jestem dość wybredna, więc to nie jest łatwe.

W domu pomór i szpital na peryferiach. Ja i koty trzymamy się nieźle. Chłop na urlopie. Dziecko w łóżku. Tak! W łóżku! Czyli nie symuluje, bo ją trudno utrzymać w pozycji horyzontalnej od zamierzchłego szczenięctwa. Podejrzewam anginę. Umówiłam wizytę u lekarza. Młoda szemrze (bo gadać nie może), że leżeć nie będzie, bo potem nie nadrobi zajęć, ale ja wiem swoje. Już przerabiałyśmy serię trzech angin pod rząd.

Czyli jak zabawa, to zabawa!

Komentarze

  1. Młode niech leży z dupą w łożu, bo ja się tak przez latanie "bo przecież muszę pracować" wrobiłam w niekończącą się opowieść o zdechlactwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś wstało po raz pierwszy od wtorku, bo gorączka się skończyła, to już nie utrzymasz.

      Usuń

Prześlij komentarz