Jest coraz mniej śmiesznie, naprawdę 09.02.2007

Donoszę uprzejmie, że sprawa, o której powiadomiła mnie wczoraj dyrekcja, zatacza coraz szersze kręgi. Dziś na przykład dyrekcja postanowiła wykończyć sekretarkę pod pretekstem zagubienia dokumentacji. Ponieważ sama przez kilka lat byłam sekretarką i śmiało mogę powiedzieć, że znam tę podłą robotę, jak mało kto, natychmiast uruchomiła mi się procedura ochronna. Zwyczajnie nie wierzę, że dziewczyna zrobiła cokolwiek umyślnie, znam ją przecież. Najprawdopodobniej winny jest ktoś zupełnie inny, wszystko się wyjaśni, ale dopiero za pół roku i wtedy już będzie pozamiatane, bo jej przecież nikt nie przeprosi. Przerabiałam w życiu różne rzeczy i naprawdę wiem, że z takiej sytuacji nie ma wyjścia.
Bo jak są dwa zdania przeciwne: dyrektora i sekretarki, to kto ma rację, Proszę Szanownych Państwa? No kto?
Na okoliczność procedury ochronnej natychmiast udałam się:
- do działu, któremu dokumenty zaginęły, a tam na kolanach wraz z koleżanką z rzeczonego działu przeryłyśmy cały pokój jej kierownika celem znalezienia porzuconej dokumentacji,
- po informację, CO tak naprawdę zginęło i dowiedziałam się, że nie ma problemu, bo to można odtworzyć jednym pierdnięciem w klawiaturę,
- do osoby, która może sekretarce jakieś plecy dać, żeby się na dziewczynie świat nie zemścił,
- do własnego kierownika, żeby go pouczyć, w jaki sposób ma sprawę przedstawić dyrekcji (czytaj: zbagatelizować), żeby się odtentegesowała.
Muszę już bezwzględnie na ten urlop.

Wszystkich życzliwych uprasza się o trzymanie kciuków i chuchanie w zgrabiałe dłonie, bo szkoda dziewczyny.

Komentarze