Miszyn imposibl 09.02.2007

Donoszę uprzejmie, że jeśli ktokolwiek miał jeszcze jakieś wątpliwości co do poziomu umysłowego Stadła, powinien był nas odwiedzić wczoraj wieczorem. Tak się jakoś złożyło, że z pracy wracaliśmy wszyscy razem, więc komuś się przypomniało, że niestety nie mamy w domu ani gramika żarcia dla kotów. A to przy trzech kotach zaczyna być problemem. Następnie komuś się przypomniało, że nie mamy ani gramika żwirku do kuwet. A to przy trzech kotach zaczyna być problemem! Następnie komuś się przypomniało, że nikt nie zaplanował obiadu, co przy trzech normalnych osobach zaczyna być problemem. No to postanowiliśmy zjeść na mieście. Znaczy Szef postanowił, przewiózł nas, a potem zapytał podstępnie: „Masz jakąś gotówkę???”. Śmieszne, nieprawdaż. Szef, jak już się najadł, to mu się przypomniało, że jesteśmy koło wypożyczalni i fajnie by było sobie obejrzeć „Miszynimposibl3″, bo jeszcze nie widzieliśmy, a podobno to jest najlepsza część. Ja tam zgodna jestem. No to wypożyczyliśmy miszyn, choć ja jestem zdecydowanie przeciwna korzystaniu z tej wypożyczalni, bo na piętrze nad nią jest burdel. Znaczy – agencja towarzyska. Wobec powyższego czy ja mogę mieć jakąś pewność, że jak Szef skoczy oddać filmy, to on nie trwoni majątku Stadła? Nie mogę! Ale do rzeczy. Pożyczyliśmy ten film, obejrzeliśmy go (przereklamowany) i wtedy się zaczęło. Jako że była już 22.00, to włączyła nam się głupawka. Jako że miszyn ma charakterystyczną nutę przewodnią, zaczęliśmy wymyślać różne bzdurne sytuacje z różnymi osobami w roli głównej (np. Tuśka jest wdzięcznym obiektem) i na gorąco tworzyliśmy o tych sytuacjach piosenki na melodię miszyn. Matko, od tego się potem nie można uwolnić!!!
Jak już sobie popłakaliśmy ze śmiechu, oboje równocześnie wpadliśmy na pomysł, żeby się wykąpać. To wytwarza napięcie, ponieważ mamy bieżącą ciepłą wodę, a co za tym idzie – nie mamy ciepłej wody. To znaczy miewamy – zwykle na jedną szybką kąpiel. A dwoje chętnych w tym samym momencie… Walka była niezwykle intensywna. Zaczęło się od startu zawodników, którego nie powstydziłyby się mistrzostwa świata w sprincie. Ponieważ odcinek był krótki, dotarliśmy do mety w tym samym momencie. Problemem stało się to, kto pierwszy przejdzie przez drzwi – ten bowiem stawał się zwycięzcą. Wszystkie chwyty nagle stały się dozwolone. Przepychaliśmy się, deptaliśmy sobie po palcach, wkładaliśmy palce do oczu, odciągaliśmy się za włosy, Szef założył mi profesjonalny chwyt unieruchamiający, ale mam w tym doświadczenie! Jednym płynnym ruchem spowodowałam wyskoczenie barku ze stawu i tak uszczuplona wywinęłam się sprawnie. Smak zwycięstwa był słodki, gdy zamykałam drzwi na zamek od środka!!!*
A potem się okazało, że wyjątkowo wody wystarczyło na dwie kąpiele. Z myciem włosów!

* Tak naprawdę, to w takich sytuacjach Szef po prostu biegnie trochę wolniej, żebym mogła zdążyć pierwsza ;o)

Komentarze