Wynalazki genetyczne

Donoszę uprzejmie, że ani chybi wyrośnie mi trzecia ręka. Bo jest tak: jak człowiek ma urlop i zakrapla sobie oko, to jest wszystko w porządku. Zwyczajnie 20 razy dziennie człowiek rusza tyłek, bierze krople do oka (uprzednio sprawdzając, które z listy już dziś wziął, których nie wziął i dlaczego), idzie sobie do jakiegoś lustra, jedną ręka uchyla powiekę dolna, druga naciska podajnik kropli i już. To znaczy prawie już, bo potem jeszcze trzeba dostać natychmiastowego łzotoku, zrobić wszystko, żeby powstrzymać łzotok, podskakiwać śmiesznie i takie tam.

Gorzej sprawa się ma, jak czlowieku się kończy urlop zaległy i musi on, ten człowiek, iść do pracy. I wtedy:
20 razy dziennie człowiek rusza tyłek, bierze krople do oka (uprzednio sprawdzając, które z listy już dziś wziął, których nie wziął i dlaczego), wyciaga sobie lusterko, jedną ręka uchyla powiekę dolna, drugą trzyma lustereczko, a trzecią naciska podajnik kropli i już. To znaczy prawie już, bo potem jeszcze trzeba dostać natychmiastowego łzotoku, zrobić wszystko, żeby powstrzymać łzotok, podskakiwać śmiesznie i takie tam.
Najlepiej, żeby wtedy przyszedł petent jakowyś.
No.

I stąd trzecia ręka jest mi absolutnie niezbędna.
Może być jakaś mała, nie ma sprawy.
Za pozytywne rozpatrzenie mojej skromnej prośby uprzejmie dziękuję.

Komentarze