No i znowu ruskie

Ruskie apiać przyszli, nie do wiary, chyba coś do nas czują. Mam na ten temat własną teorię, którą już ruskim przedstawiłam. Otóż uważam, że oni nas ciągle trzepią, bo w takiej firmie, jak nasza, to wszystko jest w porządku. Od ręki dostają taką dokumentację, jakiej sobie zażyczą, usterkują jakieś zabawne sprawy dotyczące np. niezachowania doby pracowniczej (często na wniosek i wyraźną prośbę tzw. poszkodowanego, ale co im zrobisz?), a przegięć żadnych specjalnych nie ma. Pełna kultura: pokój dostają na czas kontroli, wszyscy koło nich skaczą, sekretarki latają kawkę parząc i ciasteczka donosząc – żyć, nie umierać.
A u takiego prywaciarza, to może by ich kijem pognali i psami poszczuli?
Więc nie omieszkałam im tego powiedzieć.
Powiedziałam też, że powinni mieć świadomość, że mamy ich już serdecznie dość, powyżej uszu i błe. No bo naturalnie spotkaliśmy się na korytarzu. Nasz stały pan inspektor i jakaś początkująca. Gość, jak mnie zobaczył, to tylko zawrócił na pięcie i oznajmił, że on idzie ze mną. Co prawda zareagowałam błyskawicznie informując, że go nie zapraszam, ale to nie działa na ruskich.
No i mam znowu PIP na głowie, pocieszające, że tylko do końca tygodnia. A mieli siedzieć u kogoś innego…

Weekend spokojny i leniwy, a to niedobrze, bo księgowość znowu mi przyrosła do biurka. Zamiast uczciwie pracować, obżerałam się bez opamiętania. Po prostu nie wiem, co mi się dzieje – napady jakieś. Może mi się wyrównuje po odchudzaniu? Muszę się nad sobą poważnie zastanowić, jak słowo daję.

Sąsiedzi z kolei dostali spida i rzucili się na ochotnika na koszenie, renowację domofonów i mycie światełek z numerem budynku. No i dobrze, niech się przyzwyczajają, że powinni coś robić. Nasza najnowsza koncepcja to wspólne usuwanie skutków ubocznych remontu dachu („Mówisz synek? Daj łopatę!”). To nie tak, że nie może tego zrobić sprzątaczka. Może. Ale wychodzimy z założenia, że jak sami posprzątają, to im będzie potem trudniej naśmiecić. Żeby nie było – ja będę w pierwszym rzędzie. Taki ostatnio stosujemy mobbing psychiczny. Nie mogę powiedzieć – skutkuje. Powoli, powoli ludzkie nastawienie z „należy mi się” zmieni się na „jak nie zrobię albo nie zapłacę, to nie będę miał”. Obym tylko tego dożyła.
Tacy jesteśmy: moraliści – samosiejki. Zwłaszcza mnie to dobrze wychodzi, bo ja we wspólnocie pracuję za uścisk dłoni i jeden uśmiech. Trudno odrzucać w takiej sytuacji moje argumenty.

A naszej pani sprzątaczce w pracy urodziła się wnuczka. Miło jest patrzeć, jakie dziecko może być upragnione i wyczekane. Jeśli sądzicie, że mam monopol na podskakiwanie z radości na korytarzu, to się mylicie – pani Ania odstawiła nam dziś niezły show. Serce rośnie, zwłaszcza w aspekcie ostatnich wypowiedzi drugiej – mamy.

Komentarze