Okropnie mnie ta Krynia złości
No bo ona mi codziennie opowiada różne smakowite historyjki. To są takie opowieści, że człowiekowi palce same drgają w potrzebie uderzenia w klawiaturę. Ale to są rzeczy prywatne, Krysine i nie wolno mi absolutnie ich wykorzystywać – za to co mam radochy słuchając, to moje!
Krynia jest przepełniona tymi historiami po dziurki w nosie, a równocześnie stale narzeka, że tego bloga to ona nie ma o czym pisać. Ludzie! A ja jej słucham np. 5 godzin pod rząd i nie nudzę się nawet przez ułamek sekundy, rozmowa jest wartka jak górski potok.
Kryniu!
Napisz opowiadanie o drzewkach przed domem. Ja przyjadę, zrobię zdjęcia i zilustrujesz, żeby się ludzkość mogła przekonać naocznie.
Błagam cię, napisz tę historię o parkiecie i wazonie – aż dziw, że podczas jej wysłuchiwania nie posikałam ci fotela!
Napisz o Asi, jaka jest fajna i jak sobie dzielnie radzi. Jak się mądrze troszczy i o ciebie.
I taka jest ta nasza Krynia – wulkan ;o)
Namówiłyśmy się z drugą-mamą w kącie, o czym już zapewne wiecie, no i robimy Kryni najazd Hunów. Pożremy wszystko, co stanie nam na drodze!!!
A poważnie: jedziemy z familią do drugich w piątek wieczorem. Wracamy w sobotę, ale – że nam mało – zabieramy ze sobą drugą-mamę. Przechowujemy ją przez noc w piwnicy (bo kto tam taką wie, co jej do głowy strzeli), wypuszczamy rano i obie, w roli najeźdźców (wzrok dziki, suknia plugawa), zwalamy się Kryni na chatę (gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni). Kryni zakazałam wykonywania obiadu i porywam obie pląsawice do mojego ulubionego wegetariańskiego baru, gdzie się gospodynię nafaszeruje trzema porcjami (na zapas). Stan nafaszerowania osiągniemy poprzez stosowanie uporczywych kar cielesnych (np. gilgotki). Zapowiada się niesłychanie atrakcyjny łikend.
Poza tym jakaś taka jestem podniesiona na duchu. Tak, niepokoję się, martwię. Ale nie mam już tego kamienia w piersiach, jak przed badaniami. Zniknął. Ponieważ przeczucia nigdy mnie jeszcze nie zawiodły, więc zyskuję pewność związaną z wypryskami u niektórych tam osób, a zainteresowane osoby same się przekonają, że jak ja mówię, to wiem.
Wiedźmy tak mają, no nie?
Komentarze
Prześlij komentarz