Rozwiewam złudne nadzieje

Oczywiście, jak zawsze w takich sytuacjach, zapierniczam od rana jak wściekła. Opamiętałam się właśnie przed 13. Jest to nieco irytujące i przestrzega, że nie wolno planować lenistwa, bo się zemści i nie sprawdzi.
Miałam dziś okazję załatwiać jedną sprawę na zewnątrz, więc donoszę uprzejmie, że upał jak cholera, miasto lekko wyludnione, a niedobitki snują się sennie.
Wczorajszy dialog między mną a Szefem:
- Moja droga, jedna rzecz mnie martwi.
- Jakaż?
- Otóż jak się robi taki upał, to ja wysiadam.
- I co w związku z tym?
- Bo ty wtedy nabierasz wigoru, podskakujesz i zagrzewasz mnie do walki. Normalnie cię roznosi.
- Bo ja jestem dziecko słońca, a ty jesteś kret. Ale nie martw się, ja ci pokażę świat w świetle. Uszczęśliwię cię na siłę. Cieszysz się?

Dobrze to odzwierciedla upadki i wzloty naszego związku. Ja rzeczywiście świetnie znoszę wysokie temperatury, pocę się w granicach rozsądku, słońce mnie uszczęśliwia. Nie znoszę tylko zaduchu, ale to chyba standard. Lubię ten południowy rytm, który się wytwarza w upały. Wszystko zwalnia. Sprawy, które w pracy w zimie trzeba załatwić w godzinę, teraz załatwia się w trzy dni. I fajnie. Nie musi mi tyłka urywać czyjaś nadgorliwość.
Większa część polskiej ludności natomiast zdycha. Ja zdycham w zimie.
Zdycham na jesieni.
Zdycham bez słońca.
Chodzę na solarium, żeby mi się wytrąciło trochę witaminy D.
Jestem stworzona do życia na południu, no co za to mogę? Może mnie zamienili w szpitalu, a urodziła mnie jakaś ognista Włoszka, którą licho zawiało w głębokiej komunie do kadeludków?

Poza tym w pracy polityczny syf jak zwykle. Nie będziemy się nad tym pochylać.

A tymczasem w miejscu zamieszkania…
… wszyscy poza mna mają wolne. Jest to obleśnie niesprawiedliwe i podłe, mobbing, cholerajasnapsiakrew!
Kazałam im posprzatać na błysk. Jakaś sprawiedliwość musi być, nie? Tym bardziej, że wczoraj w szale niechcący ugotowałam dwa obiady i Szef nie musi się tym dziś kalać.

Moja ulubiona kosmetyczka wzięła sobie dwa dni wolnego, niech ma, kobita. Poplotkujemy sobie w przyszłym tygodniu :o)
Niestety w środę idę do tego fryzjera, oszszszsz… Ze dwie i pół godziny nie moje. Jakoś nie lubię. Nudzi mi się potwornie. I wiecie, że jestem jedyną osobą czytającą książkę? Chodzę tam od lat. NIGDY NIKOGO nie widziałam, kto by czytał książkę.
Skretynienie społeczeństwa postępuje.

Ech, ach, westchnęła nad degeneracją i zamknęła się.

PS Magdaleno, truskawki nabyłam. Cały koszyk.

Komentarze