Sennie jakoś

Wczoraj o 22.00 dostałam jakiegoś szału i stwierdziłam, że od kilku miesięcy nie jadłam lodów, więc muszę natychmiast i już. Rzuciłam się w stronę zamrażalnika, z którego wygrzebałam zamarznięte na kość resztki śmietankowych. Polałam je obficie pomarańczową czekoladą, pożarłam mimo stanu niespożywalnego i mnie zemdliło.
A potem poszłam spać.

Wstałam rano zła jak osa, prawie wlazłam w kocie rzygi malowniczo wkomponowane w chodnik w sypialni, zlazłam na dół karkołomnie pokonując 3 futrzaki, które wrzeszcząc, że zaraz padną z głodu właziły mi pod nogi, pokłóciłam się z Szefem 8 razy o różne bzdury typu:
- worki są za małe i nie wchodzą na kuwetę, więc nie będę kuwet sprzątała, bo mówiłam jeszcze w sklepie, że trzeba kupić większe i jak tak dalej pójdzie, to wyprowadzę się do mamy;
- nie będę latała po kantorach i szukała dolarów w drobnych, bo przecież wie, że ja się boję chodzić z pieniędzmi, a jak mnie będzie zmuszał, to wyprowadzę się do mamy;
- od dwóch tygodni nie oddał mi pożyczonego na wyjazd do Warszawy podnośnika i klucza do kół, więc jak złapię gumę, to się wyprowadzę do mamy;
- znowu wczoraj zostawił burdel w kuchni i ja go sprzątałam o 6 rano, więc wyprowadzę się do mamy;
- nie ma pieniędzy, niech sobie sam spłaca kredyty, a ja wyprowadzę się do mamy.
I inne.
Szef pocałował mnie na do widzenia i powiedział, żebym nie wyprowadzała się do mamy, bo nie może beze mnie żyć, czym kompletnie mnie rozbroił, a to z kolei mnie wnerwiło, bo co mnie tu rozbraja, jak ja się chcę kłócić!

I pojechaliśmy do pracy.

Mam kompletną niechcicę zawodową, unikam wszystkiego, czego da się uniknąć. Staram się też uciec przed tym, czego uniknąć się nie da. Kierownika wysłałam, żeby zrobił mi kawę i darłam się za nim:
- Małą!!!
A on odwrzaskiwał z korytarza:
- Wiem! Białą!!!
Jesteśmy umówieni, że w piatek kompletne LB, nie włączamy komputerów w celach zawodowych, przynosimy kawę mrożoną, lody, ciastka i zamykamy się na klucz. Ciekawe, do której wytrwamy? Do 8.05? Nieważne, gra warta jest świeczki, popróbujemy.
O, kierownik zajrzał, bo mu się przypomniało, że jesteśmy w pokoju we dwie:
- Aniu, kawy?
- No. Białej.
Poszedł.
Matko, byle do 15.30. Co mi się dziś dzieje? Przesilenie jakieś, czy co?

Komentarze