1831

W domu.

Rozpoczynam etap: jakże mi przykro, że byłam zmuszona opuścić pracodawcę tak rychło.
Na marginesie: codziennie jestem tam do 15:00 i na koniec dniówki nikt niczego ode mnie nie chce. Dziś wyszłam wcześniej, więc oczywiście zadzwonił do mnie dyrektor. No naprawdę. W dodatku wydał mi polecenie, na mocy którego nikt nie pojedzie na sympozjum we wrześniu z powodu zbiegu terminów. Jakże cudowna historia.

Na szczęście, zgodnie z moimi planami tygodnia, Szef będzie jutro w dobrym humorze, więc jest co zepsuć. Gdyby był wkurteczkowany od samego rana, to pewnie uznałby, że to moja wina.
A co tam się będą między sobą porozumiewali! Lepiej przeze mnie. Wtedy obaj mają na kogo nawrzeszczeć.
Życie.

Komentarze