1845

Sama sobie wróciłam do tych wspomnień sprzed Wielkanocy 2007 i powzruszałam się na nowo. Byłam wtedy w oku cyklonu - dla kogoś z zewnątrz może to tak nie wyglądać, ale emocje sięgały zdecydowanie górnego pułapu. Chyba powinnam do tego kiedyś wrócić i opisać szczegóły.

Tymczasem mam następującą refleksję: za cholerę nie można powiedzieć o tym blogu niczego konkretnego. O poglądach politycznych jest. O społecznych - jest. O gospodarce - jest. O życiu codziennym - jest. O filozofii - jest. Nawet szafiarką zostałam, bo w końcu te buty z szafy wyciągam. No to lecimy w żarcie.

Zrobiłam nową zupę.

Dla mnie to jest nowość, bo nie krążę po internetach w poszukiwaniu natchnienia. W związku z powyższym podzielę się z Wami, gdyż nie jestem skąpą.

Krem z buraków z prażonymi migdałami.
(Zawsze mam problem z ilościami produktów).

Bierze się wywar (ja robię z rosołku w kostce) i wrzuca do niego 3 obrane i pokrojone w kawałki buraki oraz jeden takiż ziemniak. Się gotuje. Gdy się ugotuje, to dorzuca człowiek surowe jabłko. Ja dorzuciłam pół, bo mam na stanie dwoje domowników. Się miksuje na gładko. Się drobno sieka świeże zioła (w moim przypadku tymianek, kolendrę i lubczyk). Dorzuca do gara i pieprzy.
Potem migdały się praży na suchej patelni.
I je.

Zaskakująca mieszanka smaków.

I teraz jestem blogiem kulinarnym. Też. Zachęcam Was do spróbowania - rzecz nieskomplikowana, niewymagająca wiele zachodu, a smaczna i oryginalna (przynajmniej dla mnie).

A w ogóle to dzień dobry. I miłego dnia!

Komentarze

  1. ale to jabłko też podgotować? I parentingowy - vide Dziku;)( Zuzanna już za duża)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, jakbłko na surowo. Najlepsze byłoby takie kwaskowate, np. reneta. Tylko skąd dziś wziąć renetę?

      Usuń
    2. Poczekam chwilkę, na moim ryneczku jeszcze mój pan od jabłek ma. Mnie z lekka cierpną zęby ale mężuś uwielbia

      Usuń
    3. W tym kremie nada lekko kwaskowatą nutę.
      Moim zdaniem renety nie nadają się do jedzenia saute. Za to do szarlotki...
      No i do kremu z buraków :)

      Usuń
    4. Dziecię moje gustuje w renetach. Tylko przecierki z tego gatunku pochłaniało w zeszłej jesieni. Innymi gatunkami pogardzając. A później, wykształciło zęby i pogardzając przecierkami pochłaniało gryząc całe jabłka. Ale ja też te renety wcinam saute, więc może dlatemu?

      Usuń
    5. Jeśli tylko możesz gdzieś kupić, to sprawa załatwiona. Sama bym kupiła, się poświęciła i szarlotkę ukręciła.

      Usuń
  2. mam buraki, migdały się znajdą może spróbuje, bo ja za kremami nie przepadam, chyba że do twarzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odradzam jedzenie kremów do twarzy. Podobno jelita się nie wygładzają.

      Usuń
    2. kolega jadł nivea i nie narzekał

      Usuń
    3. Można. Wszystko można. Tylko po co?

      Usuń
  3. Buraki i migdały? Nie próbowałam, dzięki za inspirację. No i prostota wykonania zachęcająca.
    Do buraków to ja jak pies do jeża, mam traumę po ścieraniu tychże na tarce (o burakach mówię, oczywiście). Chętnie wypróbuję. Może z kleksem śmietany?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej.

      Buraki trzeć ręcznie?! Nie masz lepszych zajęć?! Malakser se kup. I blender. Zupę zblendujesz w garnku bez przelewania - jeszcze jedna oszczędność czasu: na zmywaniu.

      Usuń
  4. Nie będziesz moją kulinarną guru. Na kostce??? Blehhh... Chemia :) Może i smakuje, ale chemia... Ugotuję, ale na rosołku albo na masełku i dam znać, czy warto piać z zachwytu. A renety w mojej wiosce są. Mamy stoisko z jabłkami na targu :) I sprzedaje też facet stare odmiany, z robaczkami, ekologiczne... Polecam kleks jogurtu bałkańskiego z Maluty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na marginesie - jedną z najbardziej niezdrowych rzeczy jest mięsny wywar. Ale oczywiście każdy gotuje to, co lubi, bo ma do tego prawo. A chemia? Zapytaj z zaskoczenia panią na targu w Twojej wiosce, czym zmywa pieczątki z jajek. Możesz się setnie ubawić :)

      Usuń
  5. Kupuję jajka w pracy. Prosto od producenta. Tak się składa, że żona kolegi jest producentem. Widzę, jak jajka rosną razem z zielononóżkami... Nie wiem, może kolega jajka znosi. Śladu pieczątki na nich nie widziałam. Moje dziecko, kupujące w UK li i jedynie "organic" oszalało po zjedzeniu tego jajka. Drogie są. Ale warto. Osobiście jestem na etapie masła, nie wywaru :) Wiem o nieużywaniu kości. Wszystko wiem. Ale... Oczywiście, można nawet na gwoździu gotowac :) A czym się zmywa te pieczątki?? Bo nie mam chodów u pani na Manhattanie, więc się bez bicia nie przyzna :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wyobraźnia zabiła mnie w pierwszy wersie. Oczyma duszy widzę Twojego kolegę, obok jego żonę, obwieszoną rosnącymi jajkami. U jej stóp kury zielononóżki, dziobią i rosną. A to wszystko w pracy. U made my day!

      Zwykle zmywają spirytusem (że też im nie szkoda porządnego spirytusu).

      Usuń
  6. Moze denatoratem? Ale po co zmywac, nie rozumiem. Widok Twojej wyobrazni przekaze rzeczonemu koledze. Przepraszam za brak polskich znakow. Ajfonik i wszystko jasne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z ajfonika piszę z polskimi znakami, więc nie mam pojęcia, o czym mówisz :)

      Usuń
  7. Denaturatem, zeby nie bylo. Bryli nie zabralam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmywać po to, żeby jajka tzw. trójki, czyli najtańsze, z chowu klatkowego, sprzedawać drogo, jako wiejskie i ekologiczne. Większość sprzedawców na targowiskach to robi. Mnie tam wszystko jedno (smak), bo ja jem jajka ekologiczne (czyli zerówki) z pobudek ideologicznych.

      Usuń
    2. Z afonika nie piszę z polskimi znakami, dlatego że wtedy więcej liczy operator za SMS. Jakieś tam piksele czy cuś im leci i SMS zagramaniczny (a ponoć i miejscowy tyż( z polskimi znakami kosztuje więcej jak zboże. Więc piszę bez :)

      Usuń
    3. Ahaaaaaa. Zamieszczasz komcie via SMS? Wow.

      Usuń
    4. Nie. Po prostu nie zmieniam klawiatury :) bo sklerozę na stanie mam i lenia :)

      Usuń
    5. Ważne, że Ci z tym dobrze :)

      Usuń
  8. ZROBIŁAM! O ja pierniczę, faktycznie niesamowite połączenie! Śmietana won, solo jest fantastyczne. Migdały i barszcz. W życiu bym nie wpadła, ale smak jest obłędny! Barszcz wyszedł mi pikantny (taki lubię), ale oprócz jabłka dodałam soku z cytryny (lubię bardziej kwaskowy). To i migdały - bajka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że najlepsza byłaby reneta. Wtedy kwasku mogłabyś nie dodawać. Cieszę się bardzo, że Ci smakowało :)

      Usuń
  9. Ależ bloga kulinarnego już masz. Przeca poczyniłaś wpis o eintopfach co to i ja w rozważania wlazłam z komentarzem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. A muszę Ci wyznać, że kiedyś pisałam jeszcze o makaronie. Do trzech razy sztuka.

      Usuń

Prześlij komentarz