Objawienia – dalsza część cyklu 17.11.2006

Donoszę uprzejmie, że objawienie numer dwa miało miejsce we wrześniu. Tak gdzieś w połowie września. Dokładnie w drugiej połowie. Tuż po szesnastej. Na rynku w mieście zamieszkania oraz stałego zameldowania. Warto w tym miejscu nadmienić, że rynek w mieście zamieszkania oraz stałego zameldowania z rynkiem ma niewiele wspólnego. Ot – plac. Na placu samochody w rzędzie. Spora rotacja, bo parking płatny dwa zeta za godzinę. Tzn. za pierwszą godzinę – nie wiem, jak za drugą, bo nigdy nie ośmieliłam się parkować tam dłużej.
W owym czasie przy rynku w mieście zamieszkania oraz stałego zameldowania świadczył pracę w zamian za żenującej wysokości wynagrodzenie Szef Stadła, w skrócie i dla ułatwienia zwany Szefem. Szczęśliwy ten człowiek nie posiadał we wzmiankowanym okresie prawa jazdy, posiadał natomiast siłę nacisku, dzięki której zmuszał niejednokrotnie Wycierucha Domowego (czyli mnie!) do przewożenia go w przeróżne miejsca jedynym środkiem lokomocji, jaki Stadło posiadało – nieco zdezelowanym Dełu Tiko z epoki węgla kamiennego. Tak było również w dzień objawienia numer dwa.
Ulokowawszy pojazd w jednym z nielicznych wolnych przesmyków, Wycieruch Domowy wytworzył nieco wolnej przestrzeni poprzez dokonanie otwarcia drzwi lewych, znaczy od strony kierowcy i w okamgnieniu przeczuł, że coś paskudnego zbliża się nieuchronnie. Namacalnym niemalże objawem tego przeczucia było przeraźliwe miauczenie mające swe źródło pod maską środka lokomocji.
Natychmiast po zlokalizowaniu źródła przeczucia Wycieruch Domowy wykonał wszystkie niezbędne czynności, mające na celu zneutralizowanie nieuchronnego. Podłubał, podłubał i… wydobył to:


Z powodu rzucających się w uszy cech charakteru nieuchronne zostało nazwane Tusią Burczysko.

Komentarze