1898

Pada.
Pada.
Pada
Pada.
Pada i pada.

Od tego padania nie poszłam na wykłady, tylko z powrotem do łóżka. Obudziłyśmy się w sam raz na obiad. Genialne podejście do nauczania. Całkowicie bezkonfliktowe. Nie ma pola do różnicy zdań pomiędzy wykładowcą a słuchaczem.

Po obiedzie niechcący zupełnie załapałam się na całkowicie nietematyczną opowieść profesora, który jakoś tak przypadkiem odpłynął od zamówień publicznych w kierunku historii Krakowa. Weszłam do sali, zasłuchałam się, usiadłam, rozsiadłam i godzinka minęła jak z bicza trzasł. Na takie seminaria to mogłabym jeździć bez żadnych oporów.

Tymczasem cała ekipa poleciała do Europejskiej, celem picia wódki w towarzystwie niejakiego śpiewającego Rysia - wodzireja, który jest ponoć słynny nie tylko w Zakopanem. Ponieważ moja nadwrażliwość obejmuje również słuch, a przy tym nie czuję się dziś dobrze (tylko nie infekcja, wszyscy kaszlą!), kazałam się zamknąć na klucz od zewnątrz i zmierzam ku łóżku. Jeszcze tylko kąpiel i całują mnie wszyscy w to miejsce, które nastawiał Tuwim.
Obejrzę sobie serial.
W końcu mam łajfaje.
C'nie?

Komentarze

  1. co oglądasz? Ja oglądam "małą Dorit"- lubię kostiumowe bbc

    OdpowiedzUsuń
  2. No przecież Cię uwielbiam:)))) a Tuwima włąsnie dzisiaj sobie przypomniałam z tym całowaniem:)))))

    U mnie tyz dyzc

    OdpowiedzUsuń
  3. ale że oni się integrują a Ty nie ? i serio już rękawiczek nie majo pod Gubałówką ? muszę tam wysłać Kutujkę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem - ja nie.
      Dziewczyny mówiły, że coś się porobiło z tymi rękawiczkami. Zawsze były: do wyboru, do koloru. A teraz rzadko i smętne resztki.

      Usuń

Prześlij komentarz