Odwiedziny

Dziś drugiego-tatę odwiedził anestezjolog, który uczestniczył w jego operacji. Bardzo miły człowiek, zainteresował się nami, kwitnącymi przed blokiem operacyjnym, kiedy drugi-tata pojechał na generalny remont. Mimo, że nie musiał. Bardzo mi to zapadło w pamięć, wprost przeciwnie do drugiej-mamy, która wcale tego nie pamięta, ale też trudno jej się dziwić. Odniosłam więc bardzo pozytywne wrażenie i miałam uczucie, że oddałyśmy drugiego-tatę w dobre ręce.
Ale do rzeczy: pan anestezjolog przyszedł, zbadał drugiego-tatę i orzekł, że wszystko jest bardzo dobrze. No i że nie ma co liczyć na jakąś rewolucję. Postępy przyjdą, ale małymi kroczkami.

Ja sama uzyskałam informacje z innego źródła i informacja ta mówiła, że stan drugiego-taty o wiele przewyższa oczekiwania lekarzy i że ma on naprawdę dużą szansę na całkowity powrót do zdrowia.
Źródło przyznało wreszcie to, co już wiemy, że operacja była naprawdę trudna i że stan drugiego-taty był o wiele poważniejszy niż lekarze mówili drugiej-mamie. Tym bardziej pocieszające są dzisiejsze rokowania.

Okropne jest tylko to, że ja wam piszę o tym na blogu, a nie zdążyłam jeszcze poinformować o tym osoby najbardziej zainteresowanej. Na swoje wytłumaczenie mam tylko to, że moje dwie z trzech prac upomniały się dziś o mnie ze zdwojoną siłą i dopiero teraz wróciłam do domu, a telefon odbierałam w drodze.
U drugich-rodziców niestety dziś być nie mogłam.
Pojadę do nich jutro, zawiozę – wiecie co, sprawdzę, czy drugi-tata jest grzeczny i czy nie biega po korytarzach, jak to zrobił dziś rano!!!
W końcu wciąż przecież absolutnie nie wolno mu wstawać.

Jestem dobrej myśli i pełna nadziei. Zaraz podzielę się nią z drugą-mamą, bo ona jest zmęczona tym wszystkim i odnoszę wrażenie, że „siada” jej optymizm.

Z innej beczki: dziś uświadomiłam sobie, że zupełnie przestałam być anonimowym użytkownikiem internetu i wyznam wam, że trochę mnie to przeraziło. Oczywiście nie wycofałabym się z niczego, co zrobiłam do tej pory, bo nadal uważam to za swój obowiązek, ale rzeczywiście uczucia są nieco mieszane.
Chyba zaprzestaną naigrawania się z moich szefów, co? Bo może się okazać, że teoria, że świat jest mały i wszyscy się znają wcale nie jest teorią spisku, niestety…
Tak, na pewno świat stał się nieco inny. Choroba drugiego-taty zmieniła nie tylko drugą-mamę, dzieci, ich bliskich. Zmieniła też wiele osób na świecie. Wliczając w to mnie.
I wiecie co? Dziś na warsztatach musiałam opowiedzieć o czymś dla mnie prawdziwie przyjemnym, o jakiejś swojej radości. Jak myślicie, o czym opowiedziałam?
O WAS!
O tym absolutnie nieprawdopodobnym zdarzeniu, które połączyło tak wielu zupełnie sobie przecież obcych ludzi.
Powiedziałam, że coś takiego nie wydarzyło mi się nigdy dotąd i życzę każdemu człowiekowi, żeby mógł kiedykolwiek w swoim życiu doświadczyć takiej kumulacji dobra. Jeśli to możliwe – nie w tak dramatycznych okolicznościach.
Dziękuję Wam, Kochani.
Zmieniliście moje życie.

Komentarze