Nie płacz

- Nie płacz tak strasznie – mówię do telefonu – musisz wziąć coś na uspokojenie, rozumiesz?

- Tak, oczywiście, że pojadę z tobą do szpitala – potwierdzam – kiedy tylko zechcesz, w każdej chwili.

- Masz na koncie chociaż parę chwil snu? – pytam – Musisz jeść.

Umyłam wszystkie okna i lustra. Umyłam kafle w kuchni i łazience.
Zrobiłam śniadanie, zrobię obiad.
Nie chce mi się jeść.
Muszę jechać na zakupy.

W poniedziałek skończę 34 lata. W poniedziałek minie rok od chwili, gdy zginął nam Stefan.
Mam ochotę zagrzebać się w pościel i przeczekać.

Komentarze