1947
Jaka piękna wiosna tej jesieni!
Mimo zapowiadanych pogorszeń, świat ma się znakomicie. Rankami jadę przez mgły, a w radiu zapowiadają opady. Na szczęście pogoda nic sobie nie robi z planów meteorologicznych i żyje własnym życiem, dopieszczając nas ciepłem i słońcem. Wciąż noszę balerinki na bose stopy, jeszcze nie zakładam kurtek. Czuję się rozpieszczona.
Na tę okoliczność rozpieszczam trochę Szefa, który przechodzi właśnie apogeum wkurwu i ryczy na wszystkich jeszcze przed poranną kawą. O tej porze to ja mam słabą odporność. Wszyscy mają. W związku z powyższym, jako specjalistka najwyższej klasy, zostałam oddelegowana przez zespół do załatwienia tej sprawy. Powracając z misji wojennej, napotkałam rząd wpatrzonych we mnie nieomal modlitewnie oczu. Zgrabnym ruchem wytarłam dłonie w gacie.
- No! To kto ma coś do załatwienia, leci teraz.
- Jak ty to robisz?! - kwiknął tłumek.
- Nie mogę wam zdradzać tajemnic warsztatu. Oglądnie rzecz ujmując - miziam mu ego.
Tłumek poderwał się i rączo ruszył ku smoczej jamie.
Zostałyśmy we dwie.
- Co ci powiedział? - dopytała koleżanka.
- Że jest wdzięczny za dobre słowo.
- Lizus.
- Wal się. Dzięki mnie parę osób uniknie dziś środków na uspokojenie. Powinniście założyć jakiś fundusz, bo na razie żerujecie na mnie za darmochę.
I pokazałam jej język, co przyjęła, chichocząc entuzjastycznie.
I tak to się plecie, ecie-pecie. Wracam do zajęć, jakoś nie chcą czekać.
Mimo zapowiadanych pogorszeń, świat ma się znakomicie. Rankami jadę przez mgły, a w radiu zapowiadają opady. Na szczęście pogoda nic sobie nie robi z planów meteorologicznych i żyje własnym życiem, dopieszczając nas ciepłem i słońcem. Wciąż noszę balerinki na bose stopy, jeszcze nie zakładam kurtek. Czuję się rozpieszczona.
Na tę okoliczność rozpieszczam trochę Szefa, który przechodzi właśnie apogeum wkurwu i ryczy na wszystkich jeszcze przed poranną kawą. O tej porze to ja mam słabą odporność. Wszyscy mają. W związku z powyższym, jako specjalistka najwyższej klasy, zostałam oddelegowana przez zespół do załatwienia tej sprawy. Powracając z misji wojennej, napotkałam rząd wpatrzonych we mnie nieomal modlitewnie oczu. Zgrabnym ruchem wytarłam dłonie w gacie.
- No! To kto ma coś do załatwienia, leci teraz.
- Jak ty to robisz?! - kwiknął tłumek.
- Nie mogę wam zdradzać tajemnic warsztatu. Oglądnie rzecz ujmując - miziam mu ego.
Tłumek poderwał się i rączo ruszył ku smoczej jamie.
Zostałyśmy we dwie.
- Co ci powiedział? - dopytała koleżanka.
- Że jest wdzięczny za dobre słowo.
- Lizus.
- Wal się. Dzięki mnie parę osób uniknie dziś środków na uspokojenie. Powinniście założyć jakiś fundusz, bo na razie żerujecie na mnie za darmochę.
I pokazałam jej język, co przyjęła, chichocząc entuzjastycznie.
I tak to się plecie, ecie-pecie. Wracam do zajęć, jakoś nie chcą czekać.
Taaaaak.... tez dochodzę do wniosku, że trzeba zacząć wykorzystywać finansowo atuty - byłoby na buty ;)
OdpowiedzUsuńI torebusie, bo ja mam parę atutów ;)
UsuńO matko! (opatrznościowa).
OdpowiedzUsuńCo oni by bez Ciebie zrobili? Ale nie znają dnia ani godziny.
Jak szefunio się zorientuje, to się sodomia z gomorią zrobi, jak u mnie 682 lata temu na egzaminie z NISH*. Doktorek dał sobie pomiziać ego, zrobił to niejaki Jabu, który wszedł jako pierwszy i wyszedł z 35 w indeksie. Luzik, odśmiałem Papę Smerfa. A reszta naszej umęczonej urlopami dziekańskimi grupy kombatanckiej została przez Papę Smerfa bestialsko spałowana z uśmiechem na ustach, głównie przy pomocy postaci kanonicznej równania Bernoulliego i wykresów Nikuradzego.
*NISH - napęd i sterowanie hydrauliczne (myślę że to oczywiste, ale tłumaczę na wszelki słuczaj)
Przesz napisałam żem, że jestem specjalistką NAJWYŻSZEJ klasy. Mam pewien repertuar zachowań w relacji z Szefem i stosuję je umiejętnie, dobierając do sytuacji (jest mało czasu na zastanowienie i należy charakteryzować się dużą przytomnością umysłu). Nie ma schematów uniwersalnych. Gientkim cza być. Znaczy: elastycznym.
UsuńI zrobiła szpagat w trakcie przerwotu w tył przez skrzynię przy drabinkach.
Wprawdzie nie mam szefa, ale na okoliczność jutrzejszych przepychanek z kontrahentem troglodytą przećwiczę sobie kuczny wymyk z dwutaktem na trójfazowym przedłużaczu, dzięki za inspirację.
UsuńProszę bardzo, służę, ku chwale ojczyzny!
Usuń(W czasie pisania tego komentarza dwie muchy wpadły mi do wina - nie bawię się!).
Przepraszam, moje jonaszostwo działa również przez internet, nic na to nie poradzę.
UsuńA co tam, też sobie naleję, szerszenie już śpią a i tynk z sufitu może nie spadnie. ;lkxnn'ih\ dh; uh;k (Hawranek przeszedł mi przez klawiaturę)
Chwaliłam pogodę, czyli brak czujności. A zwykłam była wszak mawiać, że lato ma tylko dwie wady: muchy i rowerzystów. Kara się należała. Nalałam se nowe wino, nie będzie mi tu mucha!
Usuń