1724

Cudowne popołudnie.

Zamyśliłam się, wracając do domu (temat w dalszej części). Pamiętałam, żeby pojechać w zupełnie inną stronę niż zwykle i zamówić kwiaty na jutrzejszy pogrzeb. Pamiętałam, żeby kupić chleb. Obiad na mnie czekał, bo mam dorosłe dziecko, które zrobi (zazdrośćcie). Pamiętałam nawet, żeby schować auto do garażu, a to wcale nie jest takie oczywiste, bo ja się zawieszam. Kiedyś np. znalazłam myszkę w lodówce. I to nie jest mój topowy wyczyn. Topowy to jest, jak nie poznałam własnej matki na ulicy.

Bardzo byłam z siebie zadowolona. Obiad zjadłam, gary uprzątnęłam. I właśnie się zorientowałam, że skończyły mi się fajki. I lody. I że auto mam w garażu. No, po prostu cudownie. Wiem, nie powinnam palić, bo to niezdrowe. I jeść lodów też nie powinnam, bo nadto uszczęśliwiam świat nadmiarem mego piękna. Ot, dążę do ideału. Forma idealną jest kula.

I teraz muszę wyleźć, co mnie nie nastraja pozytywnie.

Zawiesiłam się, bo jutro ten pogrzeb i wzięłam urlop. Urlop jest od tego, żeby nie iść do pracy. No to o 14:30 dowiedziałam się, że muszę pojechać do fabryki. Na stypie będę miała ciśnienie. W dodatku muszę pojechać do fabryki, żeby zabrać dokumenty, jechać z nimi do Jaworzna po dwa podpisy i wrócić do fabryki. I zdążyć na 14:00. To mnie naturalnie zachwyca. Że już nie wspomnę o kosztach, które poniosę z tego tytułu.

Jasny punkt jest taki, że pan dyrektor kombinatu jaworznickiego, do którego będę się udawać, z samości do mnie oddzwonił i nie musiałam go ścigać po nocy, generując sobie poziom stresu high. Drugi jasny punkt jest taki, że zrozumiał moją potrzebę posiadania jego podpisu JUTRO. Trzeci jasny punkt jest taki, że - choć zaproponował mi spotkanie przed ósmą, na które z przyczyn oczywistych nie mogę się stawić - przyjął do wiadomości ważniejszą ważność i zaproponował, żebym przyjechała, o której mogę, zażądała kawy i zadysponowała, aby sekretarka znalazła go, gdziekolwiek będzie się znajdował, a zostawi wszystko, by przybyć.
- Pani Joasiu, przecież nie musi się pani sama fatygować. Proszę przysłać jakiegoś swojego asystenta.
- Nie mogę, panie dyrektorze.
- A to dlaczego?
- Bo nikt mu nie zapłaci za jazdę do Jaworzna.
- A pani zapłaci?
- Nie zapłaci.
- Ahaaa... Rozumiem. Proszę wybaczyć, jeśli będzie pani musiała chwilę na mnie zaczekać. Rozumie pani - taka praca.
- Dziękuję panu za tę uprzejmość.
- Proszę nie żartować.
Miły.
Był nawet skłonny spotkać się dziś ze mną w Katowicach, ale na szczęście przypomniało mu się, że musi odwieźć teściów na lotnisko. Na szczęście - bo te dokumenty ma teraz ktoś zupełnie inny. A ja nie mam koncepcji, jak je odebrać przed jutrem. I tłumaczenie mu tego wszystkiego nieco mnie przerosło.
Czwarty jasny punkt jest taki, że pokazało się światełko w tunelu. Jutro o 14:00 być może wręczę to wszystko Szefowi do rąk własnych. Co, daj Panie, ocali mnie przed niechybną śmiercią.

Byle nie było korków.

Tak, wiem, to nie powinno mieć miejsca. I co z tego?

Komentarze

  1. Asiu...znam to podejście. Ja z tego powodu w piątek wylądowałam: w Bielsku, w korku, w wypadku.
    Dzisiaj się dowiedziałam: że przecież nie musiałam jechać, że moja szefowa właściwie nie wydała mi polecenia na piśmie, a takie tylko jest ważne i że to, że nie miałam badań do prowadzenia samochodu służbowego to właściwie powinnam zrozumieć...
    Ja więcej NIE POJADĘ, bo nie ma nic ważniejszego niż swoje zdrowie... Teraz nie ma nikogo, kto przynajmniej rozumie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martwię się, że jak coś pójdzie niezgodnie z planem, to może mi się wypsnąć jakaś uwaga.

      Usuń
  2. Lody w żadnym wypadku nie tuczą, bo organizm musi wygenerować więcej energii na doprowadzenie ich do temperatury 36,6, niż zyskuje, z czego wynika, że lody odchudzają. Trzymam się tej teorii od lat, bo na pewno jest naukowa, a ja wierzę nauce;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie teorie. Przyswajam jak witaminy.

      Usuń
    2. A ja pójdę o krok dalej i powiem, że w lodach są antykalorie, bo w środku człowieka jest 37C.

      Usuń
    3. więcej lodów? to ja tylko powiem, że orzechowe noblisima (czy jakoś tak) z Lidlusia są nie do podrobienia.

      Usuń
    4. Wierzę albowiem z gustami nie nawykłam dyskutować. Aczkolwiek osobiście - bakaliowe Grycana.

      Usuń
    5. czekoladowe z lidla. alkohol tez nie tuczy, bo organizm więcej kalorii spala żeby go wydalic. pacia

      Usuń
    6. Paciu, jestem Twoją fanką :)

      Usuń
  3. Błądzicie. Najlepsze odkryłam w ubiegłym tygodniu firmy cholerawiejakiej, jakiejś nowej. Limonkowe, na patyku, kwaskowe, wymieszany lód mleczny z sorbetem, od nich się chudnie podwójnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie lubię sorbetów, to jak mogę błądzić. W ogóle nie przepadam za owocowymi.

      Usuń
    2. z owocowych najbardziej lubię czekoladowe :)

      Usuń
    3. Mam podobnie ;)
      W każdym razie kręcę się wokół mlecznych. Szeroko pojętych.
      Ostatnio spróbowałam w Grycanie kokosowych i były do zaakceptowania.

      Usuń
    4. od czasu gdy parałam się zawodowo podrabianiem rafaelek do kokosa stosunek mam ambiwalentny :)

      Usuń
    5. Już dawno doszłam do wniosku, że lepiej pewnych rzeczy nie doświadczać, to człowiek spokojniejszy.

      Usuń
    6. a nie, to nie tak jak myślisz. raczej zwyczajne przeżarcie ;D

      Usuń
    7. Boryyyynaaaa... Nie zrozumiałem pytania ;)

      Usuń
  4. Popieram. Sernikowe najlepsze!
    PpM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dobra już, dobra! Spróbuję przy najbliższej okazji...

      Usuń
  5. Ja schowalam kiedys do lodówki swiezo zrobiona herbate, a moj maz - w ten sam dzien! - paste do zebów. To byl jakis BARDZO ZLY dzien...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, gdy się okazuje, że nie tylko ja mam świra.

      Usuń

Prześlij komentarz