1723

Że też żaden oponent mi się nie trafił... Zwalam na aurę.

Tymczasem w pracy warunki mam naprawdę luksusowe. Urlopu dyrekcja nie daje, lecz w to miejsce otrzymuję Warunki Urlopowe. Normalnie... Egipt. Postuluję dowiezienie pół wywrotki piasku, woda bieżąca jest na bieżąco, można by skonstruować plażę. Jeśli się ktoś uprze - dopuszczam plażę naturystów.

Za to jutro rano uczestniczę w pogrzebie, który - z uwagi na prawdziwie letnie nastroje - został zaplanowany na godzinę 9:00 rano. Nie wiem, czy to coś zmienia. O 9:00 jest o jeden stopień chłodniej niż o 12:00.
Najfajniejsza w tym wszystkim wydaje się stypa. Obiad o 10:30... wypas. Jeszcze nigdy nie jadłam.

Odświeżam sobie wszytskie kawały o pogrzebach, które znam. Ktoś musi być pierwszy i przełamać atmosferę. Na stypie po babci tato po prostu wstał i zaapelował, żeby ktoś wreszcie opowiedział kawał. Sądzę, że z późniejszego rozwoju sytuacji babcia byłaby prawdziwie dumna. Co jak co, ale poczucie humoru to ona miała.

Potomstwo baaaardzo zadowolone, że musi wstać, narysować sobie twarz i wyjść. A to wszystko w godzinach dla niej nieogarnialnych. Ja też jestem zadowolona, bo:
a. do fabryki nie idę,
b. wstaję później niż normalnie.
Najbardziej zadowolony jest Prezes, gdyż przebywa w stolicy.

Nie umiem sobie przypomnieć tych wszystkich argumentów, które winny mnie przywieść do wykonywania jakichś działań. Ktoś coś?

Komentarze

Prześlij komentarz